Czym jest SWAP i dlaczego miałby wymieść z rynku sklepy z odzieżą używaną, o tym przeczytasz w dzisiejszym tekście.

Data dodania: 2015-03-18

Wyświetleń: 1316

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

SWAP – tajemniczy termin, który grozi second-handom

SWAP, czyli wymienianie się używanymi przedmiotami, a najczęściej ubraniami, to już nie kapryśna moda, ale niezmienna, utrwalona tradycja. Kobiety i dziewczyny przychodzą na wyznaczane spotkanie z torbą pełną ubrań, których nie chcą już dłużej nosić. Na miejscu wyjmują jej zawartość, a same zaczynają poszukiwać ciuchów, które ktoś inny przyniósł.

Tego typu zjazdy w większych miastach odbywają się nawet kilka razy w miesiącu. Często bywa tak, że niezależnie ile ze sobą przyniesiesz, bierzesz tyle, ile Ci się podoba. Jednakże organizatorzy niektórych SWAPów ustanawiają reguły jak właśnie możliwość zabrania ze sobą tylu sztuk, ile się wniosło. Niektóre wejścia są również płatne. Zwykle jest to kwota symboliczna, 5-7 złotych.

Fala wymiany ubrań przeszła ostatnio w dniu kobiet. Wydaje się ona zagrożeniem dla hurtowni odzieży używanej, które sprzedają nie tylko wybrane, przepuszczone przez sito egzemplarze, ale i również niesort, który w wielu wypadkach okazuje się towarem nie na sprzedaż – jest zbyt kiepskiej jakości. Dlatego właśnie na wymianach ubrań obowiązuje jeszcze jeden (nie)pisany punkt regulaminu: jeśli chcesz się wymieniać, przynieś dobrej jakości produkt. Szmaty wyrzuć do śmietnika.

Choć podczas SWAPów organizatorzy niejednokrotnie zapewniają możliwość skonsumowania ciastka czy napicia się herbaty (z reguły uczestnicy sami je przynoszą), to jednak ta familiarna atmosfera nie jest w stanie wyprzeć second-handów. Dlaczego? Sklepy z odzieżą używaną otwarte są w tygodniu, co tydzień przychodzi nowa dostawa. Gdyby kooperacja liczyła się bardziej od tego, co można za pieniądze kupić, już dawno przestałby istnieć cały szereg punktów usługowych. Ja tobie upiekę ciasto, a ty mi w zamian przypilnujesz dziecko – to piękna idea, rozprzestrzeniająca się w Polsce, ale w czasach, gdy nomen omen najważniejszy jest czas, ludzie wolą zwyczajnie zapłacić niż czekać i prosić.

Jaka jest więc przyszłość second-handów, którym wróżono już wcześniej śmierć wskutek napływu taniej odzieży z Azji? Na razie trzymają się dobrze. Ze sklepów w obskurnych budynkach i stoisk na bazarach, gdzie ubrania leżały w koszach, przeistoczyły się w punkty przy ruchliwych ulicach, gdzie ubrania wiszą na wieszakach, a większość ma osobną cenę. Być może teraz czeka je kolejna zmiana, ale śmierć raczej im nie grozi.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena