Schemat jest prosty – najważniejsze są pieniądze. Za prezenty, ubrania, perfumy, nowy telefon… oferują swoje ciało. Im bogatszy sponsor, tym lepsza pozycja w środowisku koleżanek. A żadna nie czuje się prostytutką. Galerianka to ktoś, kto się dobrze ustawił w życiu i czerpie z niego przyjemności. Tyle!
Czy Christian Dior sprawia, że czują się lepiej? Czują się bardziej kochane? Ważniejsze? Czy Calvin Klein albo Chanel zaspokajają w nich jakieś istotne potrzeby emocjonalne? Poczucie bezpieczeństwa? Własnej wartości? Może chęć bycia kimś szczególnym? A Givenchy czy Cacharel dają im siłę do przeciwstawienia się całemu światu i zwrócenia na siebie uwagi innych? Tak to właśnie mniej więcej działa.
Prostytucja nastolatek to nie tylko, czy raczej – nie zawsze, bieda lub moda na seks wśród dzieciaków. To efekt zaniedbania emocjonalnego - zwyczajny głód ciepła i czułości, który powinien na tym etapie być zaspokojony w domu rodzinnym. Jeśli nie jest… łatwo trafia się na sponsora, który da nastolatce poczucie wyjątkowości…
"Bzykanie się z chłopakiem nie jest złe, ale kasy z tego nie ma. A jak jest kasa, to i lepsze ciuchy. Jak lepsze ciuchy, to jest prestiż, władza i poważanie wśród znajomych. Jak masz sponsora, to znaczy, że jesteś kimś (…)"… One po prostu nie spotkały w życiu nikogo, kto by je nauczył, że o wartości człowieka nie decyduje kolor karty kredytowej czy marka telefonu komórkowego.
Dramat prostytutek polega na tym, że z prostytucji - tak jak z nałogu – nie wychodzi się łatwo… jeśli w ogóle da się wyjść…. Dramat w przypadku galerianek jest tym większy, że u nich ze względu na młody wiek, ów nałóg poczyni olbrzymie spustoszenia w psychice…