Pozostałych fanów, którzy nie mieli okazji posiedzieć przed monitorem przy opisywanej tu rozgrywce, zapraszam do dobrych sklepów z działem komputerowej klasyki.
Pod koniec 2012 roku w Ameryce Południowej odkryto starożytny ziggurat, który wyzwolił uśpione w ludzkości pokłady magii. Nagle stała się ona elementem codziennego życia. Ludzie, niekiedy przemienieni za jej sprawą w krasnoludy, trolle bądź elfy, zaczęli z sobą walczyć w sposób zorganizowany. I tak, po jednej stronie mamy korporację RNA, dążącą do wykorzystania zaklęć dla własnych potrzeb, po drugiej zaś sektę Leneage, stojącą na straży sekretów przeszłości.
Gracze mogli wybierać spośród różnych ras, z których każda dysponowała różnymi atrybutami. Zaletą elfa była szybkość oraz zdolności magiczne. Troll ze swoją kamienną skórą był wyśmienitą podporą działań obronnych, a krasnoluda umiejącego wysysać Esencję, czyli energię magiczną, posyłało się tam, gdzie wrogie zaklęcia dawały się we znaki. Człowiek miał wszystkiego po trochu i nadrabiał technologią.
Główną zaletą gry „Shadowrun” był unikalny system wykorzystania magii i różnego rodzaju przedmiotów: skrzydeł, boosterów itp. Choć ich jednoczesne użycie obniżało wartość bojową zaklęć – często było nieodzowne. Efekt, jaki można było osiągnąć przez połączenie choćby przenikania przez ściany i gogli rentgenowskich, był piorunujący. Twórcy nie poskąpili czarów i przedmiotów. Jeśli chodziło o broń – między innymi: katana, shotgun, broń snajperska – gra nie wyróżniała się niczym szczególnym. Oryginalnie prezentowały się granaty zdolne pozbawić przeciwnika Esencji i tym samym uniemożliwić mu rzucanie czarów lub nawet rozpraszać już rzucone zaklęcia.
Wydawca gry, Microsoft, postarał się, aby gra była ciekawa i urozmaicona. Niewątpliwą jej zaletą była interesująca i potrafiąca wciągnąć każdego gracza – fabuła. Warto również wspomnieć o doskonale przygotowanej rozgrywce od strony technicznej. Jeśli ktoś kupi niniejszą pozycję, z pewnością nie będzie tego żałował.