To, co już wiesz
Pozycjonowanie – najkrócej mówiąc – sprowadza się do zdobywania do jak najlepszych linków w sporych ilościach. Kwestie ilości silnie zależą od takich kwestii jak konkurencyjność frazy, pozycja wyjściowa itd., dlatego nimi nie będę się zajmował. To, na co warto zwrócić uwagę, to bez wątpienia jakość.
Tekst dobrej jakości? Tematyczny, dość długi, opatrzony odpowiednimi nagłówkami, najlepiej, żeby dodatkowo wzbogacony jakimś obrazem z atrybutem alt. Zgoda – to wszystko już wiesz, ale zapewne do tej pory nie myślałeś o pisaniu tego typu tekstów w kontekście innym niż zaplecza pozycjonerskie czy firmowy blog. Czy jednak zauważyłeś, że taki opis w pełni odpowiada temu, czego oczekuje się od tekstów użytych w kampanii article marketingu? To przecież dokładnie to samo!
Można spróbować doszukać się różnic jakości pomiędzy witrynami, w których teksty będą opublikowane. Od razu jednak powiem, że nie tędy droga, że nie to chcę Ci pokazać. Dlatego też nie zamierzam zagłębiać się w sprawy analizy technicznej i wszystkiego, co wiąże się bezpośrednio z oceną witryn.
To, czego nie wiesz
Pozycjonowanie polega dziś głównie na wyprowadzeniu w pole robotów Google. To walka z wiatrakami. Być może rozsądniej jest zarzucić w ogóle tę walkę i skupić się na czymś zupełnie innym. Jak pokazuje doświadczenie, czasem najlepsze, co można zrobić dla wyników pozycjonowania w Google, to w ogóle się nimi nie interesować. Poniekąd to jest właśnie tajemnica sukcesu article marketingu. Zwykle artykuły pisze się po to, aby okłamac Google. A po co? Czy robot Google u kogokolwiek złożył zamówienie? Coś mi mówi, że nie. Dlatego teksty powstające w ramach kampanii article marketingu nie są kierowane do botów, ale do ludzi.
Ktoś może powiedzieć, że to kwestia przypadku, że taka metoda działa. Niekoniecznie – tego rodzaju artykuły, które nie są pisane tylko po to, aby zawrzeć w nich okręlsone frazy kluczowe, ale po to, by rzeczywiście czemuś służyły, są dla Google bardziej wartościowe już dziś. Dlaczego? Dlatego, że kampania article marketingu nie bazuje na przepisaniu tej samej treści różnymi słowami, ergo prowadzi do powstawania dziesiątek, setek różnych tekstów. Przecież to właśnie na unikalności zazwyczaj oszczędza się w kampaniach SEO. A po co?
To, w co niepotrzebnie wierzysz
Żeby podtrzymać ideę pozycjonowania, żeby usprawiedliwić spadki, żeby odsunąć od siebie nieprzyjemną wizję porażki, wymyśla się coraz bardziej skomplikowane, ale niezbyt prawdopodobne teorie na temat czynników odpowiedzialnych za takie a nie inne szeregowanie wyników w Google: a to jakiś czynnik losowości w algorytmach, a to uwzględnianie w nich ilości odwiedzin, której Google nie jest w stanie policzyć, a to nawet preferencje względem koloru i wielkości czcionki. Zamiast poszukać rozwiązań tam, gdzie są one możliwe do znalezienia, szuka się cały czas sposobu na oszukanie algorytmu, który przecież wcale nie definiuje wysokości sprzedaży. No, chyba że dalej wierzysz w to, że pierwszy w Google zgarnia wszystko. Zgarnia na pewno większość kliknięć (choć nie w każdym przypadku), ale czy to przełoży się na wyniki finansowe – gdyby tak było, już dawno mielibyśmy tylko po dziesięć firm w każdej branży.