Z niecierpliwością oczekujemy premiery kolejnego odcinka i sprawdzamy czy może na którymś z serwisów online nie pojawił się on wcześniej. Oglądamy jeden epizod, a potem następny i kolejny aż w końcu zauważamy, że w przeciągu weekendu obejrzeliśmy cały sezon. Co tak magnetycznego mają w sobie współczesne seriale (w szczególności brytyjskie i amerykańskie), że ich oglądalność niejednokrotnie przewyższa filmowe hity?
Po pierwsze – profesjonalizm. I to w każdym calu – od budowania fabuły, poprzez kreowanie postaci aż po misternie dopracowane wątki główne i poboczne. Najpopularniejsze dziś seriale nie są prostymi, przekalkowanymi historiami, z banalnymi dialogami i nudnymi bohaterami, a dopracowanym w każdym calu mini-filmem. Widz obserwuje bieg wydarzeń, rozwój poszczególnych wątków i postaci, a nie - tak jak w wielu polskich i latynoamerykańskich produkcjach – większości dowiaduje się z przydługich dialogów. Przez to staje się uczestnikiem wydarzeń – widzi, co się dzieje, a nie tylko słucha, jak opowieści sąsiadki z klatki obok. Ponadto utożsamia się z bohaterami, którzy nie są idealni, niekiedy wręcz odstręczający, ale precyzyjnie zarysowani, wyraziści i niesamowicie prawdziwi – wobec żadnego z nich nie można pozostać obojętnym. Tutaj na ukłon zasługują scenarzyści i reżyserzy, a do kasowych serialowych produkcji zatrudnia się najlepszych: House of Cards – David Fincher, Zakazane imperium – Martin Scorsese, Newsroom – Aaron Sorkin. To w nich tkwi sukces. W serialu napisanym i wyreżyserowanym przez uznanych specjalistów chętnie zagrają popularni aktorzy. A jeśli produkcja jest poprzedzona badaniami rynku i opinii publicznej (jak House of Cards) będzie kasowym hitem (jak House of Cards).
Po drugie - oszczędność czasu. Przeciętny serial trwa ponad 40 minut, niektóre (w zależności od producenta) mogą być nieco dłuższe, bo między 55 a 60 kilkoma minutami. Ile filmów można obejrzeć w tym czasie? Ani jednego. Obecnie filmy trwają nie mniej niż 120 minut. Po ciężkim dniu w pracy lub szkole i przed domowymi obowiązkami, które wciąż czekają, zdecydowanie lepiej włączyć serial. Jest krótszy, ma dynamiczną fabułę, kilka angażujących wątków, z których jedne zostaną zamknięte, a inne otwarte, aby trzymać w napięciu i rozbudzać ciekawość. A w naturę człowieka wpisana jest ciekawość tego, co się stanie dalej.
Po trzecie – scenografia, charakteryzacja i kostiumy na miarę „fabryki snów”. W serialach minionej epoki można było przyczepić się do powtarzających się sztucznych wnętrz, niedopracowanych kostiumów i ran na twarzy bohatera przypominających raczej przecier pomidorowy na oparzonej skórze. Dziś w serialach wysokiej klasy takich niedociągnięć już nie ma. Bohaterowie do złudzenia przypominają starożytnych rzymskich żołnierzy, kolczugi i zbroje są żywcem wyjęte ze średniowiecza, podobnie jak kielichy i komnaty. Wszystko jak w najlepszym filmie, tyle że w wersji skróconej.
Po czwarte - długotrwała przyjemność. W przeciwieństwie do filmu, który dostarcza nam jedynie krótkotrwałych i jednorazowych emocji, serialowi bohaterowie regularnie bawią nas, wzruszają i denerwują. Towarzyszą nam przez kilka lat, z odcinka na odcinek stając się jak gdyby częścią naszej codzienności. Dlatego tak trudno się z nimi rozstać, zarówno w trakcie przerwy między kolejnymi sezonami, jak i po zakończeniu emisji serialu.