Artykuł ukazuje relacje międzyludzkie pomiędzy lokalnymi politykami: opozycyjnym radnym a przewodniczącym rady powiatu sokołowskiego oraz starostą sokołowskim, ich wzajemne relacje.

Data dodania: 2008-05-22

Wyświetleń: 10595

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Aż włos się jeży na głowie, co sie wyrabia w starostwie powiatowym w Sokołowie Podlaskim! Jak nie groźby, to pomówienia… Gdyby radny, Jarosław Puścion na sesjach co rusz nie ujawniał, w jaki sposób jest traktowany przez starostę, Antoniego Czarnockiego i przewodniczącego rady, Sławomira Hardeja, zapewne nikt z mieszkańców nie zdawałby sobie sprawy, jak wygląda demokracja, dostęp do informacji publicznych oraz kultura we wzajemnych relacjach pomiędzy opozycyjnym radnym a obu panami.

30 kwietnia, na kolejnej sesji rady powiatu sokołowskiego, w punkcie porządku obrad: Wnioski i oświadczenia radnych przewodniczący rady, Sławomir Hardej udzielił głosu radnemu, Jarosławowi Puścionowi, który złożył następujące oświadczenie:
"Wysoka Rado, Szanowni Państwo.
7 lutego 2008 roku złożyłem na ręce przewodniczącego rady powiatu zapytanie, w którym pytałem, czy starosta wykorzystał urlop wypoczynkowy za 2007 rok, a jeżeli nie wykorzystał, to kiedy zamierza pan udzielić urlopu staroście za 2007 rok. Odpowiedź datowana na 18 lutego brzmiała: – Starosta wykorzystał i wykorzystuje urlop za 2007 rok zgodnie z prawem. Pozostawało tylko odpowiedzieć sobie na pytanie: – Jak można wykorzystywać urlop, skoro już się go wykorzystało?
Ponieważ nie uzyskałem oczekiwanej informacji, skierowałem kolejne pisma, ale już nie w formie zapytania, a w formie wniosku o udostępnienie informacji publicznej 28 lutego, 13 marca i 4 kwietnia, gdzie żądałem kserokopii wniosków.
W odpowiedziach przeczytałem:
– Jeżeli podejrzewa pan, że starosta nie składał wniosków urlopowych, może pan to zgłosić jako przedmiot kontroli przez komisję rewizyjną
oraz
– dokument kadrowy – Utworzono nową kategorię prawną nie mającą odniesienia w Kodeksie Pracy, aby nie udzielić informacji.
Pan przewodniczący próbuje kierować moje zapytania na tor boczny, nie informując mnie o istocie sprawy, czyli o wykorzystaniu urlopu wypoczynkowego.
W międzyczasie, z innego powodu dochodzi do spotkania z przewodniczącym rady w gabinecie sekretarza powiatu. W czasie jego trwania pan przewodniczący zapytał mnie, po co mi informacja o urlopie i stwierdził: – A może chce pan zrobić zamach na starostę?
Zwróciłem uwagę na niedorzeczność sformułowania oraz fakt, że cytując słowa piosenki „Ale to już było" – miałem nadzieję, że zgodnie z piosenką „i nie wróci więcej” – a jednak wróciło! Zastanawiam się jednak, w co pan przewodniczący – uważając mnie za przyszłego terrorystę – "zamierza mnie wkręcić"? – mówiąc gwarą młodzieży. Byłem już straszony przez starostę, teraz przewodniczący dołączył się do chóru. Oczekuję panie przewodniczący na wyjaśnienia.
W kolejnym piśmie pan przewodniczący stwierdza:
– Wyjaśniam jednocześnie, że informacją publiczną jest informacja, w jakich dniach starosta był na urlopie w 2007 roku i jeżeli pan zwróci się do mnie z takim pytaniem, chętnie udzielę odpowiedzi.
Panie przewodniczący, bardzo słuszna uwaga, tylko szkoda, że późno doszedł pan to tego wniosku. Przecież ja pytałem się o to 7 lutego, a pan stosując technikę uników, „bocznych torów”, dochodzi do takiego wniosku dopiero 21 marca. Co stało na przeszkodzie, aby udzielił mi pan tej informacji po pierwszym piśmie?
10 kwietnia otrzymałem wreszcie informację o wykorzystaniu urlopu za 2007 rok przez starostę.
Szanowni Państwo,
Informacja, o którą prosiłem zgodnie z ustawą dostępie do informacji publicznej, powinna być udostępniona bez zbędnej zwłoki. U nas, w powiecie, uzyskanie informacji trwa ponad dwa miesiące. To na pewno nie jest standard europejski.
Panie starosto, cieszę się bardzo, że dzięki moim staraniom mógł pan po czterech latach ciężkiej pracy odpocząć na długo oczekiwanym urlopie. Nie oczekuję, oczywiście, od pana podziękowań, czuję się jednak w obowiązku dbać o pański wypoczynek.
Szanowni Mieszkańcy Powiatu! Informuję państwa, że pieniądze publiczne z kasy powiatu – przynajmniej w przypadku ekwiwalentu dla starosty – nie będą lekką ręką wypłacane. Jak się okazuje, pojęcie: bez zbędnej zwłoki - stosowane jest na przekór prawu i logicznemu rozumowaniu! Bo czyż wypłacenie ekwiwalentu w grudniu 2006 roku było rozsądne i zgodne z prawem, skoro zaległy urlop starosta mógł i powinien wykorzystać do 31 marca 2007 roku? W przypadku ekwiwalentu, skrócił pan, panie przewodniczący, o 3,5 miesiąca czas na decyzję o wypłacie, a w przypadku informacji o wykorzystaniu urlopu wydłużył pan o 2 miesiące."


W trakcie czytania przez radnego oświadczenia, przewodniczący rady, Sławomir Hardej nie zważając na to, iż swoim zachowaniem uniemożliwia kontynuowanie dalszego czytania, zaczął wykrzykiwać:
To kłamstwo! Pan kłamie! Ja mam świadków, że pan kłamie! Ma pan to nagrane?
Rozumiem wściekłość i złość Sławomira Hardeja. Ujawnienie takiego zachowania i tego typu wypowiedzi przewodniczącego rady powiatu sokołowskiego, który jest jednocześnie prezesem jednego z największych zakładów pracy w Sokołowie Podlaskim, który ponadto był posłem na Sejm RP, który jest pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości na powiat sokołowski – człowieka z wyższym wykształceniem – jest, mówiąc bardzo delikatnie – niezbyt stosowne. Czyżby pan Hardej stosował podobne wyrażenia wobec swoich pracowników w sokołowskiej mleczarni jak do radnego Puściona?
Licencja: Creative Commons
0 Ocena