Piwo jest zdecydowanie najstarszym warzonym napojem na ziemiach polskich. Istnieją dowody na to, że już Słowianie pogańscy piwo nie tylko znali – wszak było ono znane wszędzie: od Chin po Meksyk – ale i lubili, bo pijali je nie tylko dla zabicia pragnienia, ale i dla zabicia czasu.

Data dodania: 2014-03-28

Wyświetleń: 1037

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Chrzest nie tylko wodą

Wiele na temat polskiego piwa można przeczytać choćby w kronikach poświęconych chrztowi Polski. Między czczym gdybaniem na temat polskiej państwowości i tożsamości europejskiej, wiele napisano na temat smaku piwa i tego, jak wielkim jego miłośnikiem był niejaki Mieszko I. Zresztą zamiłowanie do piwa w tej rodzinie najwyraźniej było dziedziczne, bo kiedy polscy kronikarze zajęli się spisywaniem, kto i z jakim orszakiem dotarł na zjazd gnieźnieński do Chrobrego, niemieccy kronikarze najwięcej miejsca poświęcili doskonałemu piwu, jakie tu na nich czekało.

Żeby nie było tak, że się polska miłość do piwa na Chrobrym skończyła, także w dokumentach poświęconych Władysławowi Jagielle sporo uwagi poświęca się jemu zamiłowaniu do złocistego trunku. Mało tego – zalety picia piwa opisywał ojciec literatury polskiej, czyli Mikołaj Rej.

Gdzie i z czego

Warto zauważyć, że we wczesnym średniowieczu piwo warzono nie tylko z jęczmienia, ale również z wyki. Najlepsze gatunki piwa powstawały oczywiście w klasztorach, ale każdy, kto chciał sobie uwarzyć piwa, mógł to zrobić. Tradycja pięknie się rozrosła – to właśnie w średniowieczu swój początek mają praktycznie wszystkie akcesoria piwowarskie, które do dziś są używane do wyrobu piwa.

Każda wieś, poza kościołem, musiała mieć własną karczmę. W karczmie piwo było często niemal jedynym produktem. Tu właśnie toczyło się życie towarzyskie i tutaj powstawały pomysły na najlepsze piwa.

Jak powstawało piwo dla karczmy

Proces produkcji piwa nie zmienił się ani trochę, odkąd uwarzono pierwszy kufel – co prawda zmieniło się parę drobiazgów, bo dziś już na przykład nie liczymy na spontaniczną fermentację, ale to raczej szczegóły technologiczne. Skąd jednak wiemy, z jakich gatunków jęczmienia, jakich szyszek chmielu i jakiej wody robić piwo? Wszystko zaczęło się właśnie od karczm we wczesnym średniowieczu.

Dość powszechnym zwyczajem było, że karczmę wynajmował kmieć, który zajmował się produkcją piwa. Ponieważ jednak popyt był bardzo dużo, zwykle sam się z pracą nie wyrabiał i pomagali mu sąsiedzi, z których w dodatku każdy chałupniczo dla siebie trochę piwa warzył, więc miał swoje własne receptury. Znacznie ciekawszy jednak był drugi model zaopatrzenia, w którym karczma karczmą, ale piwo było dostarczane przez mieszkańców wsi w ustalonym porządku – każdy warzył piwo i każdy przez jakiś czas był głównym (lub często jedynym) dostawcą. Dziś powiedzielibyśmy, że to dywersyfikacja dostaw, ale wtedy było to po prostu współżycie sąsiedzkie – warzenie piwa nie jest trudne, ale na pewno czasochłonne, więc żeby nikt nie musiał spędzić całego życia na warzeniu, każdy miał swój udział w zaopatrywaniu karczmy w sercu wsi.

Z tego pięknego zwyczaju – który zresztą nie był charakterystyczny tylko dla Polaków – niewiele dziś zostało, ale za to ten tygiel, w jakim się wtedy wszystko mieszało, pozwolił odsiać ziarno od plew – do późnego średniowiecza odeszły w zapomnienie najgorsze receptury. Choć w międzyczasie zmieniły się tez zwyczaje, to właśnie wtedy zaczęły się kształtować typowo polskie receptury – najlepsze z najlepszych, bo tylko te, które zyskały aprobatę całej wsi i potem się rozpowszechniły (asan, naucz mnie piwo warzyć, boć wasze lepsze). Ile z tego przetrwało do dziś? Tyle ile udało się ocalić od śmierci w odmętach rewolucji przemysłowej, ale na szczęście dobre receptury przetrwają nawet etap produkcji przemysłowej.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena