Pogoń za sukcesem w branży e-marketingu zawsze oscyluje wokół rozwiązań objętych gwarancją efektywności. Osoba raczkująca w świecie zarabiania przez internet wybiera te możliwości, które przyniosą jej prawdziwy zysk, bez względu na to, jak mały by on nie był. Ludzie definitywnie unikają wyborów prawdopodobnych, czyli takich, które mogą ale nie muszą generować korzyści finansowe. Programy partnerskie aż proszą się w tym momencie o uwagę, bo to właśnie one najczęściej są zrzucane na drugi plan. Nagminne praktyki amatorów i przyjęte trendy sprawiły, że mało kto poświęca im należną uwagę. Niby dlaczego? Przecież "być albo nie być" tej metody jest porównywalne do typowania wyników w rozgrywkach sportowych. Pewności zwycięstwa nie ma, a jednak obstawianie cieszy się niezrównanie większym rozgłosem.
Sedno problemu programów partnerskich jako źródła zarobków przez internet w mojej ocenie tkwi w tym, że dla większości fanatyków jest to gra nie warta świeczki. Pierwsze skojarzenie z tą alternatywą przeważnie narzuca konieczność zmobilizowania znajomych czy rodziny. Oni zarejestrują się na jakimś portalu, a my w ramach współpracy otrzymamy prowizję czy konkretną jednorazową stawkę. W świadomości każdego z nas odbierane jest to jako nachalność, wywołując odczucia negatywne. Podświadomie zniechęcamy się do tej metody zarobku na podstawie pierwszych, błędnych zresztą doświadczeń.
Istota sukcesu korzystania z PP nie tkwi w naciąganiu swoich najbliższych. Może to przynieść lekkie efekty, ale na krótką metę. Ten rodzaj marketingu ma sens tylko wtedy, kiedy docieramy do odbiorców nieznajomych, potencjalnie zainteresowanych daną ofertą, usługą czy produktem. Najwięksi wyjadacze branży spędzają godziny na forach dyskusyjnych, blogach czy portalach społecznościowych, nawiązując znajomości z różnymi grupami odbiorców, a następnie niepostrzeżenie przemycając informację o programie, w którym uczestniczą. Jeśli adresat widzi bezczelną próbę wykorzystania go za pośrednictwem PP, automatycznie zamknie okno przeglądarki lub skorzysta z oferty, ale pomijając fragment linku odpowiadający za polecenie. Aby praca w programach miała sens, trzeba zaklimatyzować się w danym środowisku, a dopiero później pozyskiwać nabywców.
Aby uświadomić opłacalność pracy w PP wystarczy wziąć za przykład ofertę wystosowaną przez serwis mBank. Ich propozycja polega na pozyskiwaniu nowych klientów za pośrednictwem reklam umieszczanych na swoim serwisie lub w inny, bardziej wyszukany sposób. Całość odbywa się przez podpisanie obustronnej umowy, co zapewnia gwarancję bezpieczeństwa i legalność przeprowadzanych operacji. W poprzednim miesiącu (styczeń 2014) jeden z partnerów osiągnął zarobek w wysokości 77 713.30 zł. Kolejne dwa miejsca to zysk w postaci kolejno 10 081,50 zł oraz 4350 zł. Efekty są zaskakujące, nieprawda? Ci ludzie nie bali się zaryzykować, porzucając prawdopodobnie wszelkie inne formy zarobku dla uczestnictwa w programie mBanku. Teraz zarabiają krocie, uzależniając wysokość zysków od wkładu swojej pracy i pomysłowości w docieraniu do potencjalnych nabywców.
Powyższy przykład jest jednym z wielu, które oferują inne firmy, serwisy internetowe czy portale aukcyjne. Warto skupić się na maksymalnie trzech programach partnerskich i w ten sposób zacząć podróż na szczyt. Wraz z upływem czasu można poszerzać bazę podmiotów, z którymi podejmuje się współpracę. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jeśli podejdziesz do sprawy na pełnych obrotach, to osiągnięcie pierwszych zarobków nie sprawi ci najmniejszych problemów.
Pamiętaj – podstawa to pomysłowy sposób postrzegania wirtualnego świata i umiejętność wykorzystania każdej nadarzającej się okazji do zdobycia nabywcy. Powodzenia!