O Justynie Kowalczyk ostatnio znowu jest głośno. Dołączyła do swojej bogatej kolekcji kolejny złoty medal Zimowych Igrzysk Olimpijskich.

Data dodania: 2014-02-23

Wyświetleń: 1809

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

O Justynie Kowalczyk i ZUS-ie zarazem

Przy czym zrobiła to w na tyle niesprzyjających dla siebie okolicznościach (biegła m. in. ze złamaną stopą), że próba oddania jej sukcesu w słowach jest nie tyle trudna, co niemożliwa. Nawet mając w orężu tak elastyczny język jak polski. Co prawda w internecie można przeczytać co bardziej chwalebne opisy jej wygranej.  I dobrze! Ale to jak porywanie się z motyką na słońce. Jedynym, który moim zdaniem sięgnął ideału Justyny, jest Tomasz Zimoch. Chapeau bas!

Niemniej nie o tym chciałem, bowiem o Justynie i jej sukcesie rozpisano się już w prawie każdym miejscu. Więc w jakim kontekście o tym wspominam? Jaki związek ma Justyna z ZUS-em?

Chciałoby się powiedzieć: żaden. Niestety wyobraźnia pewnego lekarza orzecznika działającego w Oddziale ZUS w Nowym Sączu każe sądzić inaczej. Mianowicie lekarz ten, zapewne nie mogąc wyjść z podziwu nad sukcesem Justyny, postanowił wykorzystać to podczas badań swojego pacjenta. Stwierdził bowiem, że skoro Justyna Kowalczyk może biegać ze złamaną nogą, to pacjent może pracować. Można powiedzieć: wypowiedź iście kinowa. Tyle, że nie jest to ani kino, ani nawet serial o lekarzach. Jest to akcja rozgrywająca się w rzeczywistości. Albo raczej była…

Z całością scenariusza możesz zapoznać się klikając w poniższy link:

“Lekarz orzecznik stwierdził, że skoro Justyna Kowalczyk może biegać ze złamaną nogą, to ja mogę pracować”

Tytułem komentarza dodać do tego należy, że zwolnienie należy się osobie rzeczywiście chorej lub nie mogącej wykonywać pracy z uwagi na uraz. Wszak złamanie złamaniu nierówne i można sobie wyobrazić sytuację, w której zwolnienie osobie dotkniętej złamaniem nie będzie się należało. Niemniej we wspomnianej tutaj histori rzecz jest w czymś zupełnie innym. Mianowicie chodzi o sposób argumentacji orzeczenia przez lekarza orzecznika. Do merytorycznych na pewno nie należy podawanie za przykład wyczynowego sportowca, który niefortunnie łapie kontuzję przed jedną z najważniejszych imprez w sportowej karierze. I aby na niej wystąpić (z sukcesem czy bez) musi stosować różne leki przeciwbólowe, czy inne środki uśmierzające ból. Wydaję się, że od pracownika takiego poświęcenia nie powinno się oczekiwać. Nawet będąc świadomym, że niecne próby uzyskania zwolnienia były, są i zapewne będą powszechne.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena