Ostatnio aż wrze od dyskusji na temat zmian w OFE, zafundowanych nam przez Ministerstwo Finansów. Temat o tyle ciekawy, ponieważ dotyka każdego z nas. Jednak czy jest ktoś w stanie powiedzieć jak wysoka będzie nasza emerytura? Czy ktoś mówi na głos, że emerytury w przyszłości będą sięgać 900 złotych miesięcznie, brutto? Jest to oczywiście optymistyczne założenie. Kolejne pytanie – czy to, co dzieje się aktualnie na scenie politycznej jest próbą ratowania sytuacji, czy odwlekaniem jej w czasie?
Oficjalne prognozy ZUS pokazują, że sytuacja jest fatalna, a z roku na rok będzie tylko gorzej. Istnieje scenariusz, który zakłada, że w pewnym momencie państwo nie będzie w stanie udźwignąć tak wielkiego ciężaru, jakim staną się wydatki na świadczenia emerytalne. Co wtedy? Któryś z przyszłych rządów zostanie postawiony przed faktem dokonanym i będzie zmuszony obniżyć emerytury. Kwota 900 złotych przedstawiona we wstępie nie jest prognozą wyssaną z palca – jest wysoce prawdopodobnym scenariuszem dla osób do 45-50 roku życia. Być może dotknie on również obecnych emerytów, czy grupy uprzywilejowane jak służby mundurowe, których emerytura również pochodzi z budżetu państwa. W dobie zmian i postępu zarówno politycznego jak i ekonomicznego zapominamy o podstawowej kwestii. Emerytura stała się jedynie świadczeniem, a nie obowiązkiem państwa wobec obywateli. Czy Godna emerytura to tylko utopia?
Co robić w takiej sytuacji? Jak przygotować się na zmiany zachodzące w Polsce? Przede wszystkim należy zrozumieć mechanizmy obecnej gospodarki. Kapitalizm zakłada, że jeżeli chcemy coś mieć, trzeba na to samemu zarobić. Mówiąc, wprost – jeżeli chcemy mieć emeryturę na godnym poziomie, trzeba się o to zatroszczyć samemu. Jeżeli jednak ktoś nadal chce wierzyć jedynie w system emerytalny, może za kilka(naście) lat bardzo się rozczarować. Może, ale nie musi. Pytanie tylko, kto zatroszczy się o nas lepiej, niż my sami? Jednym z powodów, dla których większość ludzi myśli o przyszłości z lękiem, a nie podekscytowaniem może być fakt, że nie mają jej dobrze zaplanowanej. Nie bójmy się przyszłości, zaplanujmy ją odpowiednio wcześnie, a emerytura będzie upragnionym czasem w naszym życiu.
Otóż, jak wielu naszych ekspertów ostrzega, dobrowolność przy wyborze między OFE i ZUS (z domyślnym wskazaniem na ZUS) doprowadzi do całkowitej marginalizacji roli OFE w funkcjonowaniu naszego rynku kapitałowego. Obywatele, którzy dotąd nie musieli martwić się o system emerytalny – bo pieniądze z automatu trafiały na konta w OFE, nie wypracowali sobie poczucia troski o swoje emerytury, więc teraz też nie będą sobie zaśmiecać tym głowy. A skoro tak – to pieniądze trafią do ZUS. Jest to więc jawna niesprawiedliwość. Bo teraz, żeby jakieś OFE dostało pieniądze, będzie musiało w jakiś sposób przekonać do siebie przyszłego emeryta. Może trzeba odnowić kampanię z wakacjami pod palmami?
Przyszłość nie wygląda więc kolorowo. Na rynku może zostać tylko kilka OFE, które będę w stanie przekonać do siebie klientów, a reszta będzie musiała zwinąć interes. To z kolei oznacza, że na warszawskiej giełdzie pojawi się nadpodaż akcji, a zgodnie z najbardziej znanym w ekonomi krzyżem – popyt vs podaż, jak to drugie się podnosi, to ceny spadają. Popis tego mechanizmu widzieliśmy na początku września. Według ekspertów, spadki będą trwały, ale rozciągną się w czasie. Szkoda, że tragedia przyszła w takim momencie. Koniunktura gospodarcza w Polsce się poprawia, niebawem zacznie płynąć do nas kolejny strumień dotacji unijnych, giełda unowocześniła swój system transakcyjny, a i światowe potęgi gospodarcze radzą sobie lepiej. Niestety, bez OFE naszego rynku nie rozruszają ani zachodnie fundusze, ani krajowe TFI, ani detal. Ta nadchodząca nadpodaż przygniecie wszystkich.
Pochodną wycofywania się OFE z GPW jest jeszcze jeden problem – brak źródeł finansowania dla giełdowych spółek. Przez 14 lat fundusze stanowiły koło zamachowe polskiej gospodarki, wspierając setki innowacyjnych firm notowanych na parkiecie. Teraz młode, obiecujące przedsiębiorstwa będą musiały szukać pieniędzy gdzie indziej. A możliwości jest niewiele – odchudzone GPW i NewConnect, fundusze private equity, anioły biznesu, unijne dotacje, inkubatory przedsiębiorczości...
Czy jest jakaś recepta na wszystkie te problemy? Tak. Musimy lepiej edukować nasze społeczeństwo i pozwolić mu samemu decydować, ile chce konsumować teraz, a ile w przyszłości. Świadomy obywatel, to obywatel krytyczny. Nie da sobie wmówić, że cena złota rośnie co miesiąc o 12 proc., albo, że jak ktoś co miesiąc dostaje gwarantowane od państwa środki pieniężne na inwestycje, to będzie działał w najlepszym interesie klienta. Zajęcia z przedsiębiorczości w szkole powinny mieć równie wysoką rangę jak matematyka.
Nie jest to recepta łatwa do wdrożenia, bo wymaga ciężkiej pracy u podstaw. Zamiast jednak marnować swoją energię na krytykowanie reformy kulawego systemu emerytalnego, zacznijmy już dziś. Ta inwestycja z pewnością zwróci się w przyszłości nam wszystkim, z niemałą nawiązką.