W ciągu ostatnich kilku tygodni w mediach biznesowych najczęściej powtarzane zdanie brzmiało: „inwestorzy wycofują swoje pieniądze z funduszy”. I rzeczywiście wycofywali, co ostatecznie potwierdzą dane o saldzie wpłat i umorzeń jednostek w styczniu. Doświadczeni gracze z pewnością wykorzystają tę wymuszoną, paniczną korektę. Większość inwestorów jednak na długo zniechęci się do funduszy – niezależnie od tego jakie wyrafinowane strategie zaproponują TFI na „trudne czasy”. I tutaj na scenę wchodzą „struktury”.
Nie jest to zupełna nowość na rynku. Według firmy konsultingowej www.StructuredRetailProducts.com na koniec 2006 roku polski rynek produktów strukturyzowanych warto był ok. 2 mld euro (wówczas ok. 7,5 mld zł). Głównie za sprawą dwóch graczy: Banku BPH oraz KBC TFI. W mojej ocenie w roku ubiegłym przekroczony został poziom 10 mld zł, a lista dystrybutorów lokat strukturyzowanych znacznie się poszerzyła. Do połowy roku we wspomnianej firmie konsultingowej ma powstać baza danych o polskim rynku. Na razie niestety możemy mówić tylko o szacunkach.
W ubiegłym roku na rynku pojawiło się na rynku kilkadziesiąt produktów. Trudno oszacować dokładną liczbę – część została sprzedana „po cichu” w ramach usług private banking. Dominującą formą w jakiej produkty strukturyzowanej dostarczano do klientów były polisy ubezpieczeniowe, a liderem tego segmentu stało się relatywnie niewielkie towarzystwo ubezpieczeniowe Europa. Przyczyna tak szerokiego wykorzystania polis jest prosta: brak podatku Belki od finalnego zysku (wypłata następuje jako świadczenie z tytułu dożycia do końca inwestycji). Konstrukcje samych lokat były silnie zróżnicowane – każdy dystrybutor chciał pokazać coś zupełnie nowego i oryginalnego. W efekcie – moim zdaniem - wielu inwestorów kupiło rozwiązania, których działania do końca nie zrozumieli.
Jednocześnie praktycznie wszystkie instytucje kurczowo trzymały się produktów z pełną gwarancją kapitału. Konieczne więc było ograniczanie udziału inwestorów we wzroście notowań aktywów, na których opierały się produkty – pełna gwarancja kosztuje. Tymczasem ograniczając ją do 95 czy 90 proc. wpłaty można znacznie poprawić parametry produktu i uprościć jego konstrukcję. W Polsce jednak struktury zostały zakwalifikowane jako depozyty bankowe „z dopalaczem”. Uznano, że klienci nie zaakceptują wyższego ryzyka. Chodziło też o to, by nie tworzyć bezpośredniej konkurencji dla funduszy inwestycyjnych, które były głównym „towarem” dla banków i doradców finansowych.
Ten czas się właśnie kończy. Instytucje które nadal chcą utrzymać i pozyskiwać aktywa klientów muszą postawić na „struktury”. Tylko w ich przypadku możliwe jest zaoferowanie klientowi realnej alternatywy dla giełdy. Zagraniczne banki inwestycyjne, które ostatecznie tworzą te produkty dla polskich firm, mają do zaproponowania wiele strategii o bardzo niskiej korelacji z rynkiem akcji. Chodzi tu m.in. o koncepcje gdzie wykorzystuje się jednocześnie wiele różnych aktywów (np. akcje, obligacje, surowce) oraz krótką sprzedaż. W grę wchodzą także fundusze hedge, których nie znajdziemy na polskim rynku, a które łatwo można „sklonować” produktem strukturyzowanym. I te rozwiązania będą na topie w tym roku.
Struktury muszą częściowo zastąpić fundusze inwestycyjne - szczególnie te bardziej agresywne. Pojawią się więc rozwiązania o niższej ochronie kapitału (80-90 proc.) i ekspozycji na rynki akcji – wybrane segmenty (np. modne ostatnio spółki z sektora energii odnawialnej) i regiony (głównie Azja). Tak skrojone produkty będą silną konkurencją także dla funduszy firm takich jak Franklin Templeton czy Blackrock – nie będą bowiem obarczone ryzykiem kursowym i mogą być oferowane przy znacznie niższych wpłatach minimalnych.
Dla dużych banków detalicznych struktury są ważne nie tylko jako alternatywa dla funduszy. To także forma pozyskania depozytów, które są potrzebne do zwiększania akcji kredytowej. Co mają struktury do lokat? W przypadku każdej lokaty strukturyzowanej część środków wpłacanych przez klienta przeznaczana jest na zakup obligacji – dzięki temu możliwe jest zapewnienie klientowi gwarancji kapitału. Obligacje może jednak zastąpić zwykła lokata bankowa. Oczywiście w banku, który sprzedaje daną „strukturę”. Lwia część pieniędzy wraca więc z powrotem do banku i może być wykorzystana na kredyty. Ten patent skutecznie wykorzystuje Noble Bank.
Kluczową sprawą jest też częstotliwość pojawiania się produktów w ofertach instytucji finansowych. Niewiele jest na razie instytucji, które mają struktury w stałej ofercie. Można tu wymienić Deutsche Bank PBC, Noble Bank czy butiki inwestycyjne takie jak Wealth Solutions. W pozostałych firmach struktury są okazjonalnym gościem. W efekcie oferta dostępna dla klienta w danym momencie obejmuje najwyżej kilka propozycji. To oczywiście kwestia obaw instytucji o zebranie odpowiednich aktywów. W praktyce, poza kilkoma wyjątkami, w ramach poszczególnych lokat strukturyzowanych zbierane są kwoty rzędu 5-15 mln zł. Zagraniczne banki, które jeszcze niedawno kręciły nosem przy takich poziomach sprzedaży ostatecznie dopasowały się do polskich realiów. Ten fakt połączony ze wzrostem samego rynku w tym roku sprawi że produktów powinno być przynajmniej dwukrotnie więcej, a to dobra informacja dla inwestorów.