Chcę być szczupła, chcę wyglądać jak modelka! A zatem muszę schudnąć, muszę przejść na dietę. Muszę, choć tak bardzo nie chcę, ale muszę... I czym kończy się to muszę?

Data dodania: 2013-05-20

Wyświetleń: 1520

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

FELIETON

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Gdyby zapytać, który układ w ludzkim ciele odpowiedzialny jest za chudnięcie i tycie, większość ludzi bez wahania odpowiedziałaby, że to układ pokarmowy. Ale czy na pewno?

Zadaniem układu pokarmowego jest przyjęcie pokarmu, przetransportowanie go w celu wydalenia niewykorzystanych ilości na zewnątrz. W czasie transportu pokarmu następują procesy rozdrabniania, trawienia czy wchłaniania, czyli odżywianie organizmu i magazynowanie nadwyżek. Jest to zwykły systemem transportowy i logistyczny. Po prostu z punktu A do punktu B, zgodnie z wytycznymi. A skąd wytyczne? Z ośrodka decyzyjnego, którym u człowieka jest mózg. To właśnie tu zapadają decyzje, które skutkują albo chudnięciem, albo tyciem. Jak to się dzieje?

Albert Einstein powiedział kiedyś: „Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B, wyobraźnia – wszędzie”.

Skoro punktem A jest stwierdzenie – ‘Jestem za gruba’, natomiast punktem B jest ‘ta piękna sukienka, dwa rozmiary mniejsza’ czy ‘ten ON, bo jak będę szczuplejsza, to będzie dla mnie milszy’ albo ‘pokażę tym mamuśkom, że potrafię schudnąć’, to mamy do czynienia z decyzyjnością krótkoterminową.

Rozpoczynamy dietę, często drakońską, bo mamy cel – np. zmieścić się w tę cudną kieckę. Po miesiącu wyglądamy olśniewająco. Co robi mózg? Mówi: „Akcja stop. Cel został osiągnięty.” Jeśli natomiast celem jest przypodobać się JEMU, sprawa może się skomplikować. Bo niech się zdarzy, że ów ON doprowadzi nas do stanu poważnego podirytowania (co dla mężczyzn wielkim wyczynem nie jest), to do mózgu dochodzi sygnał, w otoczce złości i rozgoryczenia, o zmianie celu – pokazać mu, jak będę wyglądała w tej zwiewnej sukni, jak inni się będą za mną oglądać i przy okazji wkurzę kilka koleżanek. I gdy już jesteśmy szczupłe, pokazujemy się w nowej sukience, to okazuje się, że o ile koleżanki coś szepcą między sobą, ktoś się obejrzy, to ON właśnie wyjechał w delegację albo ma nadgodziny i wraca do domu bardzo późno, gdy już śpimy. Zmiana frontu w stosunkach damsko-męskich to codzienność. Nagle ON przychodzi z jakimś drobiazgiem, mówi o zaproszeniu do znajomych w przyszły weekend. Już widzimy siebie w tej sukni, jego zachwyconego i spojrzenia znajomych. I gdy nadchodzi ten dzień, to cudnie umalowane i całe wyfiołkowane ubieramy suknię, stajemy przed lustrem i zanim zdążymy cokolwiek zrobić, słyszymy: „Znowu przytyłaś kochanie? A dopiero co się odchudzałaś.” Dostajemy nową porcję rozczarowania. Do znajomych idziemy w starej sukience i w fatalnym humorze. Po kilku dniach dowiadujemy się, że w październiku kuzynka wyprawia wesele i mamy kolejny cel – schudnąć do października. Odpowiednio wcześnie rozpoczynamy dietę, ale nie chudniemy tak, jak chciałyśmy. Zaostrzamy dietę. Osiągamy cel. Potem sylwester, wiosna, latem trzeba pokazać się na plaży...  Z każdą kolejną dietą chudnie się trudniej, a przybiera łatwiej. Wierzymy w efekt jo-jo. Skoro nie pomagają diety, to sięgamy po suplementy diety, bo jak reklamy donoszą: „płaski brzuch, zgrabne uda i bez wyrzeczeń”. Na własnym zdrowiu przekonujemy się, jak reklamy kłamią i w końcu idziemy do lekarza, bo dolegliwości są coraz bardziej uciążliwe. Znasz podobne historie?

Dlaczego tak się dzieje? Po każdym osiągnięciu punktu B mózg wysyła nowy rozkaz do układu pokarmowego, aby magazynować pokarm, bo kolejne punkty B czekają w kolejce. I to jest ten znienawidzony efekt jo-jo.

A wystarczyłoby podejść do sprawy z wyobraźnią. Skoro uważam, że jestem za gruba, to schudnę dla siebie! Bo gdy ważę mniej, wyglądam o wiele lepiej, czuję się wspaniale, nie mam niedorzecznych myśli i przez cały ten czas jestem szczęśliwa! Do mózgu dociera informacja, że trzeba utrzymać doskonałą wagę przez całe życie. I co się zaczyna dziać? Zmienia się nasza świadomość. Mózg sam steruje naszym łaknieniem, zmienia swój stosunek do jedzenia – skoro nie ma potrzeby wyrzeczeń, nie ma potrzeby magazynowania. Jest to działanie długoterminowe, za to bez efektu jo-jo.

Dieta to nie tylko mniej czy bardziej rygorystycznie skomponowany jadłospis na kilka tygodni. Dieta to styl życia. A styl życia zależy od naszego sposobu myślenia przede wszystkim o sobie. Jeżeli coś robisz dla siebie, będzie to trwałe, jeżeli robisz coś dla czegoś lub kogoś, efekt jest krótkotrwały, a powracająca frustracja - uciążliwa. Zbyt mocno angażujemy się w przypodobywanie się innym, zamiast skupić się na tym, czego my chcemy.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena