Śmierć od zawsze zaskakuje, choć od zawsze wiadomo, że się zdarzy na pewno. Nie jest lubiana... I choć często postrzegana jako niesprawiedliwa, okrutna, bez sensu, to niesie w sobie pewne przesłanie dla tych, którzy opłakują zmarłego.

Data dodania: 2013-05-20

Wyświetleń: 1338

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

FELIETON

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

         Przy narodzinach ból ciała napełnia radością, miłością i wdzięcznością serce. Ból mija natychmiast, gdy kobieta ujrzy swe dziecko, a nawet wcześniej, gdy usłyszy jego głos. Od tej chwili trudy porodu, jakie by nie były, nie mają znaczenia.

         Małżeństwo jest swoistym aktem poczęcia uczucia zwanego świadomą miłością, związku, który zaowocuje rodziną, szczęściem, wsparciem i radością. „Świadomy/a praw i obowiązków, wynikających z założenia rodziny uroczyście przyrzekam...” – ilu z nas tę przysięgę złożyło, ilu dopiero złoży, a ilu nie złoży... – to już całkiem inna sprawa. To ‘szczęśliwe poczęcie’ nie zawsze kończy się dobrze. Bywa, że poród jest przedwczesny, miłość wygasa, pojawiają się komplikacje. Trzeba to uszanować. Trzeba poczekać na kolejny raz, ten właściwy. Częściej jednak bywa, że małżeństwo jest wspaniałym ‘poczęciem’ wielkiej i świadomej miłości, wdzięczności i zrozumienia.

         Po śmierci bliskiej osoby nie czujemy bólu ciała, jednak cierpienie płynące z serca jest przeogromne. Ogarnia nas rozpacz, mamy żal do losu, że zabrał nam tę ważną dla nas osobę. Mówimy, że śmierć jest okrutna i zła. Czy aby na pewno? Śmierć, po prawdzie, zabiera tego kogoś oraz to, co do niego należy, czyli jego miłość, radość, wdzięczność z serc jego najbliższych. I to jest dobre. Nie można celebrować miłości czy wdzięczności wobec kogoś, kogo już nie ma. Śmierć nie jest jednak bezwzględna – zostawia pamięć po kimś. I to jest najpiękniejsze w tym bólu odczuwanym po utracie bliskiej nam osoby. Pamiętajmy naszego bliskiego, przyjrzyjmy się naszym wspomnieniom o nim, dostrzeżmy to, co nam zostawił i nie obciążajmy go żalem za to, że umarł, że odszedł i nas zostawił. On musiał odejść. To był jego moment, jego czas. On otworzył nam furtkę do życia bez niego, do samodzielnego podejmowania decyzji. On właśnie zakończył swoje ziemskie zadanie, pozostawił po sobie ogrom wspomnień i dokonań. Zadaniem żywych nie jest jego opłakiwanie, tylko wykorzystanie jego dokonań do własnych życiowych doświadczeń, do zdobywania własnych życiowych mądrości, do wzbogacania własnej osobowości, do obrania własnej drogi. Każdy z tych wspomnień wybierze sobie coś innego, bo każdy potrzebuje innych doświadczeń.

         Żal, rozpacz, rozpamiętywanie osłabiają, popychają w nicość, przyciągają problemy, choroby, zabierają radość życia. Czy tego chcieli dla nas ci, których już nie ma wśród żywych? Pogrążając się w żalu i nadmiernym rozpamiętywaniu, dajemy świadectwo temu, że jesteśmy słabi, nieporadni i pretensjonalni, że byliśmy poniekąd pasożytami. – Mój żywiciel nie żyje i co ja mam teraz zrobić?! – W końcu masz szansę pokazać, że potrafisz żyć samodzielnie, że potrafisz dawać.

Czymś wyjątkowym jest czas żałoby, czyli te dni, w których osobiście i bardzo głęboko żegnamy się ze zmarłym, a równocześnie wytyczamy nowy kierunek życia. Żałoba nie powinna trwać zbyt długo; powinna być bardzo intensywna i oczyszczająca, powinna zrobić miejsce na nowe w naszym życiu.

         Radosne wspominanie bycia razem, kontynuacja pewnych niezakończonych wspólnych planów czy podjęcie działania, które zrealizuje nierozpoczęte wcześniej przedsięwzięcia, wzmacnia, upiększa, dodaje mądrości i wrażliwości. Wspomnienia mogą być źródłem inspiracji, mogą otwierać nas bardziej na ludzi, na poznawanie i doświadczanie, a także na kontynuację tego, co nie mogło być skończone w tamtym składzie.

Bo wczoraj jest już snem, a jutro tylko wizją.

Wszystko, co widzisz, przekazuj sercu. Serce zachowa piękne krajobrazy, które będą piękną scenerią dla pięknych zdarzeń, wspomnień i nowych wyobrażeń.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena