Domy energooszczędne są na fali. W Niemczech panuje wręcz boom na tego rodzaju budynki. Nic dziwnego – rosnące ceny energii sprzyjają oszczędnym, podobnie jak i państwo, hojnie wspierające tych, którzy decydują się na tego rodzaju inwestycje. Nie wszystkie jednak konstrukcje traktowane są w ten sam sposób.
Normy od 2009 roku
To dlatego przed podjęciem decyzji o kupnie nowego mieszkania czy budowie domu należy rozważyć wszystkie opcje. Dopiero wtedy można wybrać: dom energooszczędny (a jeśli tak, to jaki) czy pasywny. Zanim stosowny program wsparcia zostanie u nas na dobre uruchomiony, warto przyjrzeć się temu, jak robią to Niemcy.
Ogólna zasada jest podobna, jak w planowanych u nas rozwiązaniach. Im bardziej efektywny energetycznie jest budynek, tym więcej można dostać. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Konkrety niemieckiego programu sformułowane zostały ostatecznie w 2009 roku. Żeby dostać budżetowe pieniądze, muszą się ich trzymać wszyscy, stawiający domy energooszczędne. Co więcej, inwestor, który przekroczy normy ustawowe in plus, dostanie dodatkowe pieniądze.
Dotacja na dziesięć procent
Na jakie konkretnie pieniądze można liczyć? Za budynek o efektywności energetycznej 40 kWh można otrzymać do 50 tys. euro. To jednak nie dotacja, ale pożyczka. Oprocentowana w skali dziesięciu lat na 1,7 proc. Dotacja to dziesięć procent kwoty kredytu.
Pieniędzy jest sporo, jednak także wymogi nie są małe. Domy energooszczędne, które mogą się na nie załapać nie mogą zużywać więcej niż 40 kWh energii na m2 rocznie. W tej liczbie mieszczą się zarówno ogrzewanie, jak i wentylacja, ciepła woda a także energia potrzebna na przetransportowanie tego wszystkiego do domu.
Niegdysiejsze i pasywne
Dla porównania, efektywność energetyczna budynków stawianych w Polsce w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych to około 300 kWh. Te budowane w czasach współczesnych są pod tym względem nieco lepsze, ale rzadko schodzą poniżej 100.
Jeszcze wyższe wymagania stawiane są budynkom pasywnym. Te nie mogą zużywać więcej niż 15 kWh na m2 przez rok. A to oznacza, że w praktyce, inaczej niż domy energooszczędne, nie powinny być ogrzewane w żaden inny sposób, a jedynie wykorzystując ciepło ludzkiego ciała i to wydzielane przez pracujące urządzenia elektryczne.
Nowe pomysły na rynku
I chociaż większość uważa takie domy za szczyt tego, co możemy osiągnąć, w rzeczywistości jest inaczej. Domy o dodatnim bilansie energetycznym nie tylko nie zużywają prądu, ale wręcz go produkują. Wykorzystując panele słoneczne czy geotermię. W Niemczech są o około 20 proc. droższe od tego, ile trzeba zapłacić za domy energooszczędne w standardzie 55 kWh. Budując takie domy można jednak dostać jeszcze większe dofinansowanie.
Na pieniądze mogą liczyć także ci, którzy wyremontują już istniejący budynek. Tu jednak wymagania są zupełnie inne. Jedynym kryterium jest to, aby dom po remoncie nie pobierał więcej niż 160 proc. energii potrzebnej do utrzymania nowej nieruchomości.