Artykuł prezentuje podstawowe sposoby dywersyfikacji portfela inwestycyjnego zmniejszające ryzyko poniesienia strat.

Data dodania: 2008-03-10

Wyświetleń: 3964

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ponad cztery lata hossy przyzwyczaiły ludzi do tego, że inwestycją dającą największy zysk są akcje. Od końca 2002 do końca 2007 roku wartość środków ulokowanych w TFI wzrosła z 22,7 mld PLN do ponad 134 mld PLN, w tym wartość środków w funduszach akcji i zrównoważonych z 2,7 mld PLN do niemal 75 mld PLN na koniec 2006 roku . Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i obecna sytuacja na GPW pokazuje, że choć akcje faktycznie w przeciągu ostatnich pięciu lat przyniosły wciąż wysoką stopę zwrotu, to jednak ich wahania cen mogą powodować znaczne spadki w portfelu przeciętnego inwestora, a nawet narażać go na straty w przypadku, gdy zainwestował „na górce”. Jak zbudować portfel, aby uniknąć przykrych strat, a nawet na nich zarobić? O tym właśnie postaram się napisać.

Naczelną zasadą inwestora powinna być dywersyfikacja portfela aktywów. Należy przez nią rozumieć taki dobór składników portfela, aby jego odchylenie standardowe (oczekiwany rozrzut wartości wokół średniej stopy zwrotu) było jak najmniejsze. Mówiąc jaśniej – inwestor powinien dobierać do portfela składniki, których wartości nie są ze sobą skorelowane i rosną i spadają w różnych fazach cyklu koniunkturalnego. Taką dywersyfikacją nie jest podział aktywów między fundusze akcji spółek z WIG20 i fundusze akcji małych i średnich spółek, gdyż wszystkie one są ze sobą w znacznym stopniu skorelowane, a ich spadki i wzrosty następują w tych samych lub zbliżonych fazach cyklu, zaś różnią się jedynie zakresem. Co zatem jest dywersyfikacją? O tym poniżej:
- pierwszym ze sposobów jest podział na cześć agresywną (akcje) i chroniącą kapitał (obligacje, bony skarbowe, rachunki oszczędnościowe, lokaty). Podczas koniunktury akcje przyniosą wysoką stopę zwrotu, zaś instrumenty zabezpieczające kapitał z powodu niskich stóp procentowych będą przynosiły zyski zapewne tylko nieznacznie przekraczające inflację (z nabywaniem obligacji także wiąże się ryzyko poniesienia strat, w szczególności w przypadku nabycia obligacji o stałym oprocentowaniu w przypadku rosnącej inflacji pod koniec okresu koniunktury, ale jest to temat na inny artykuł). Z kolei w okresie recesji, gdy inflacja, a co za tym idzie stopy procentowe, są duże, bezpieczna część portfela przynosi wysoką nominalną stopę zwrotu (oczywiście realna stopa jest zbliżona do realnej stopy w okresie koniunktury) rekompensując straty wynikające ze spadków na giełdzie. Taka konstrukcja portfela opiera się na zasadzie „wygładzania krzywej dochodowości”, czyli minimalizacji strat kosztem zmniejszenia zysków – jest ona stosowana chociażby przez OFE, które konstrukcję portfela mają określoną ustawowo (zgodnie z ustawą o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych mogą one inwestować przede wszystkim w akcje, obligacje, depozyty bankowe i certyfikaty inwestycyjne). Czy jest ona skutecznym zabezpieczeniem przed spadkami? Moim zdaniem oszczędza ona tylko poważniejszych skoków ciśnienia, ale mniejsze straty są równoważone słabszymi zyskami i w długim okresie inwestor zarobi mniej na takim portfelu, niż na składającym się w 100% z akcji.
- poprzednia propozycja zakładała, że portfel inwestora może składać się w 100% z papierów wartościowych (akcji i obligacji). Innym sposobem zdywersyfikowania portfela jest ulokowanie części środków w aktywa niebędące papierami wartościowymi. Takimi aktywami mogą być surowce i monety kolekcjonerskie. Oczywiście aby zabezpieczyć się na surowcach nie trzeba kupować ich fizycznie na rynku kasowym (spot) – zamiast tego można otworzyć pozycję na kontrakcie terminowym lub (w przypadku złota) kupić monety bulionowe emitowane przez bank centralny, których wartość z reguły odpowiada dokładnie wartości złota (niektóre monety bulionowe mają dodatkowo pewną wartość kolekcjonerską). Nie polecam otwartych funduszy inwestycyjnych o profilu surowcowym – nie inwestują one bezpośrednio w surowce (ustawa o funduszach inwestycyjnych nie pozwala im na to), ale w spółki sektora surowcowego, tak więc nie chronią one w pełni przed skutkami dekoniunktury na rynku akcji. Jeśli chodzi o numizmaty, to na ich cenę składa się wartość kolekcjonerska, wynikająca z ich rzadkości, urody (która jest wartością subiektywną) i mody, oraz wartość kruszcu, z którego są zrobione. Tak więc cena ich jest w pewnym stopniu skorelowana z ceną surowców. Obecnie można zauważyć znaczne zwiększenie zainteresowania monetami kolekcjonerskimi, co powoduje znaczny wzrost ich cen (na aukcjach internetowych jeszcze niewyemitowane monety są już sprzedawane po cenach kilkukrotnie większych od ceny emisyjnej) i – w odpowiedzi na rosnący popyt – zwiększenie nakładów, w związku z czym byłbym ostrożny w kupowaniu monet na rynku wtórnym, gdzie osiągają one ceny bazujące w znacznym stopniu na emocjach. Natomiast dobrym rozwiązaniem jest kupowanie ich na rynku pierwotnym w jednym z oddziałów NBP lub w ramach abonamentów w internetowych sklepach numizmatycznych.
- Do sposobów dywersyfikacji należy zaliczyć także dużo bardziej wyrafinowane metody, trudno dostępne lub wręcz nieosiągalne dla przeciętnego Kowalskiego. W kategorii premium znajdują się inwestycje w sztukę i wino, a także gra na rynku terminowym na kontraktach i opcjach. Wszystkie te metody wymagają dużej wiedzy inwestycyjnej i niemałych pieniędzy, w szczególności jeśli chodzi o sztukę. Wychodząc już zupełnie poza rynek inwestycyjny można do sposobów dywersyfikacji zaliczyć także własny biznes lub tantiemy z tytułu praw autorskich – moim zdaniem elementem dywersyfikującym portfel jest wszystko, co nie jest ze sobą skorelowane.
Budując zdywersyfikowany portfel należy pamiętać przede wszystkim o tym, że dywersyfikacja zgodnie z nazwą oznacza ulokowanie kapitału w kilka różnych kategorii aktywów. Znajduje tu w pełni potwierdzenie zasada, iż nie należy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. W okresie prosperity na rynku akcji dobrze jest obok akcji kupować numizmaty, podczas boomu na rynku mieszkaniowym rozwijać własny biznes, a w czasie recesji buszować po parkiecie giełdowym w poszukiwaniu okazji. Gdy ceny rosną, wtedy jest już za późno na duży zysk. Dlatego nie bójmy się kupować, gdy inni sprzedają – kiedyś to się nam opłaci.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena