Kradzież samochodu to traumatyczne doświadczenie dla każdego kierowcy. Nawet jeżeli masz ubezpieczenie, niekoniecznie doczekasz się odszkodowania. Wizyty na komisariacie, w urzędzie gminy i niekończące się dyskusje z ubezpieczycielem. Pan Andrzej przetrwał to wszystko. Jego historia może być przykładem, jak radzić sobie w takiej sytuacji.

Data dodania: 2013-02-04

Wyświetleń: 1515

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dzień jak co dzień? Nie tym razem!

złodziejPan Andrzej parkował auto zawsze w tym samym miejscu. Dzień w dzień. Rodzina śmiała się czasem, że mężczyzna tak często wygląda przez okno, by sprawdzić, czy z jego Volkswagenem wszystko w porządku. Pan Andrzej gromił wszystkich wzrokiem i twierdził, że dobre, niemieckie auto trzeba pilnować, bo nigdy nie wiadomo. Jak człowiek nie ma garażu i parkuje pod blokiem na niestrzeżonym osiedlu przy dużej ulicy, to wszystko może się zdarzyć. I niestety, wykrakał aferę. Któregoś wieczoru jego samochód zniknął z parkingu. I tyle go widziano.

Wściekłość i żal

Wizyta na komisariacie wiele nie wniosła. Tylko się pan Andrzej dodatkowo zdenerwował. Policjanci nie zrobili na nim dobrego wrażenia, patrzyli na niego, jakby kłamał, i tylko wzruszali ramionami. Żaden nie powiedział tego wprost, ale jasno dawali mu do zrozumienia, że o znalezieniu wozu można zapomnieć. Pan Andrzej odebrał zaświadczenie o dokonaniu kradzieży, którego potrzebował, aby wyrejestrować pojazd w urzędzie gminy i rozwiązać umowę ubezpieczenia OC. Jednak ani rozmowa z policjantami, ani papierkologia urzędowa nie zirytowała go do tego stopnia, co dyskusje z ubezpieczycielem. Mężczyzna zapobiegawczo wykupił Autocasco, ale okazało się, że mieć polisę to jeszcze nic. Odszkodowania się nie otrzymuje. Trzeba je wywalczyć w towarzystwie ubezpieczeniowym, a czasem wręcz wyszarpać z rąk pracowników ubezpieczalni. Co rusz zgłaszali jakieś obiekcje, narzekali, wiecznie brakowało różnych dokumentów. Pan Andrzej miał tego dosyć.

Walczyć aż do końca

Ubezpieczyciel stwierdził, że odszkodowania nie będzie. Policja umorzyła śledztwo: auto przepadło jak kamień w wodę. Mężczyzna odmówił skorzystania z usług firmy odszkodowawczej (dużo złego się o niej nasłuchał) i postanowił zasięgnąć porady polecanego przez znajomych prawnika. Ten przejrzał dokumenty ubezpieczeniowe i postanowił działać. Ciekawe, że dopiero pod groźbą sprawy sądowej, ubezpieczyciel spokorniał, a pan Andrzej otrzymał odszkodowanie. Stanął przed decyzją o zakupie nowego auta. Każdy kierowca, którego już raz spotkała kradzież, boi się ponownie przechodzić przez to samo. Pan Andrzej znów kupił Volkswagena i polisę AC. Nie koniec na tym. Wywalczył w radzie osiedla monitoring oraz szlaban przy wjeździe na parking przed blokiem.

Kto się szybko poddaje, ten nigdy nie wygra. Pan Andrzej od dwóch lat nie narzeka na żadne problemy z samochodem. Jedyne, czego żałuje, to tego, że nie mógł dorwać złodzieja, który pozbawił go ukochanego auta. Na wszelki wypadek dużo czyta w internecie o sposobach na złodziei samochodów. Drugi raz nie zamierza się łatwo dać okraść.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena