JAK JELENIOGÓRSCY SAMORZĄDOWCY ŚWIAT ZWIEDZAJĄ
Jelenia Góra, miasto posiadające potencjał jak mało, które. Góry, zabytki, piękne widoki, ciekawa historia.
Pojawiają się tu co prawda wycieczki podstarzałych emerytowanych funkcjonariuszy SS, Wehrmachtu, ale chyba jedynie w celu obfotografowania swoich dawnych posiadłości. Kamienice się walą, nie wszędzie jest kanalizacja i ogrzewanie miejskie. Dziurawe, wąskie drogi. Młodzież ucieka do Wrocławia, Szczecina, Poznania.
Tego typu problemy rajców miejskich jednak nie uwierają. To są ludzie o szerszych horyzontach. Mierzą wysoko i z tego powodu Jelenia Góra szuka partnerów. Gdzie? W Meksyku na przykład.
W 2009r. miasto niemal stołeczne Jelenia Góra nawiązała kontakty z Chinami, dzięki temu za kilkadziesiąt tysięcy złotych grupa urzędników mogła zwiedzić ten piękny kraj.
Cudownie.
A jaki efekt? Mizerny. Poza pamiątkowymi fotografiami z wycieczki, głowy pełnej wspomnień na zdobycie, których wszyscy się złożyliśmy Chińczycy nie pchają się do Jeleniej Góry drzwiami i oknami.
Być może efektem partnerstwa jest więc likwidacja jednego z najstarszych kin w Europie – „MARYSIEŃKA”, gdzie utworzono „CENTRUM CHIŃSKIE”. Piękne miejsce można tam kupić torebkę, gacie, pantofle. I nikomu nie przeszkadza, że jak zwykle w przypadku Chin wzory owych towarów to zwykle kradzież cudzych pomysłów, czyli mówiąc krótko podróby.
Gdzie by tu jeszcze pojechać? Do Chile? Peru? Mozambiku?
Będą tańsze banany, kokaina i wełniane czapeczki? Liczę na to.