Nic dziwnego, że w blogosferze nastąpił wysyp blogów na tematy finansowe oraz tych, które zostały poświęcone oszczędzaniu. Na każdym kroku człowiek słyszy: oszczędzaj, idzie kryzys, nie ma co szastać pieniędzmi, lepiej zacisnąć pasa itd. Zatem oszczędzajmy. Poniżej prezentuję 5 tricków jak oszczędzić bez większych wyrzeczeń:
Włącz zdrowy rozsądek, gdy idziesz do sklepu
Rada cenna dla pań, ale nie tylko. Wchodzimy do sklepu z ciuchami, ot tak, byłyśmy przypadkiem w pobliżu. Okazja goni okazję, parę rzeczy natychmiast wpada nam w oko. Taka piękna bordowa sukienka. Tylko gdzie ją ubiorę? STOP. Włącz zdrowy rozsądek. Jeżeli nie potrafisz się powstrzymać i co rusz wracasz do domu z nowym ciuszkiem, a wypłata topnieje – zostaw kartę w domu i noś ze sobą mniejszą gotówkę. Możesz w ten sposób zaoszczędzić średnio 200-300 zł miesięcznie.
Na zakupy z listą
Wyprawę do supermarketu planuj z wyprzedzeniem. Jeśli tego nie zrobisz, wejdziesz do sklepu, nakupisz dużo rzeczy „na zaś” lub „bo akurat były w promocji”. Najlepiej zrób listę produktów które zamierzasz kupić i się jej trzymaj. Uważaj przy zabieraniu dzieci na zakupy – one zwykle skłaniają nas do zakupienia dodatkowych produktów. Oszczędzisz w ten sposób średnio 60-100 zł.
Do pracy chodź przygotowana – śniadanie, lunch, zakąska
Tylko tyle na koncie? Gdzie ja wydałam morze pieniędzy? Odpowiedź: w czasie pracy, na jedzenie. Dla lepszego zobrazowania przykład: idziesz do pracy ze śniadaniem. Kanapki, owoc, sałatka zrobiona w domu. Popijasz przyniesioną lub biurową kawę lub herbatę. Nie wydajesz żadnej dodatkowej sumy. Tymczasem... Idziesz do pracy bez śniadania bo się nie przygotowałaś. Po drodze kupujesz drożdżówkę i jogurt naturalny – 3-4 zł. Potem przychodzi pora obiadu, więc zamawiasz obiad do biura: 10-25 zł. Nie daj Boże, żebyś w biurowcu miała gdzieś automat z batonikami i napojami. W ten sposób jesteś w stanie wydać nawet do 30 zł dziennie! Powiedzmy, że w wersji optymistycznej wydajesz tygodniowo ok. 70 zł. Miesięcznie daje to kwotę 280-300 zł. Zmień to jak najszybciej.
Promocja, jaka promocja?
Nie mam nic przeciwko prawdziwym promocjom. W sklepach jednak pojawia się spora ilość „pseudopromocji”. Oto przykład z drogerii. Maseczka 70ml w promocji kosztuje 13zł. Rozejrzałam się po półkach i widzę że maseczkę można kupić od zawsze w saszetkach, każda po 10ml. W cenie 1,49 zł. Razy siedem saszetek daje nam to kwotę 10,43 zł. Coś nie bardzo opłaca mi się ta promocja. Bądźmy czujne, bo nie wszystko złoto co się świeci. Poza tym, wcale nie muszę kupować żelu pod prysznic razem z szamponem w promocji za 14 zł, jeżeli szamponów mam w domu pod dostatkiem, a chcę kupić tylko żel pod prysznic za 9 zł. Po skrupulatnych obliczeniach na takich „promocjach” można oszczędzić jakieś 60-100 zł.
Nie marnuj energii – prąd sporo kosztuje
Nie musisz siedzieć w domu po ciemku, a prania robić ręcznie. Ale pewne oznaki umiaru trzeba zachować. Zmień nawyki np. nie miej non stop włączonego telewizora. Włącz odbiornik tylko wtedy, gdy oglądasz jakiś program. Po co marnować prąd? Nie mówiąc już o tym, że jest wiele rzeczy, które można robić zamiast oglądania telewizji np. spacer, książka, sport. Podobnie z innymi sprzętami np. laptop może wytrzymać jakiś czas na baterię a pralka nie musi prać pojedynczych rzeczy. Oszczędzaj prąd, a szybko poczujesz różnicę w... rachunkach.