Nie da się nie zauważyć, że coraz więcej społeczeństwa deklaruje przynależność do jakiejś subkultury. Najwięcej takich osób to młodzi ludzie, którzy przez utożsamianie się z różnymi subkulturami wyrażają swój bunt, upodobania czy też gust muzyczny, a często jest to po prostu ich styl życia.
Każda subkultura ma swój "znak rozpoznawczy". Punka możemy poznać po glanach na nogach czy też charakterystycznych pasiakach i pieszczochach na rękach, a także paskach nabitych ćwiekami. Spory asortyment dla siebie znajdują m.in. w second-handach. Miłośnicy hip-hopu noszą najczęściej air-maxy czy ciuchy marek takich jak Prosto lub Aptaun, które są też wytwórniami muzycznymi zajmującymi się rapem słuchanym przez hip-hopowców (szczerze mówiąc nie lubię tego określenia, ale właśnie tak poprawnie nazywać się powinno osoby przynależące do kultury hip-hopowej). Fanów reggae charakteryzują dredy i luźne ubrania w rastafariańskich kolorach.
Jednak powyższe cechy są pewnego rodzaju stereotypami. Może nie tak mylnymi jak te, że punk to brudas, a hip-hopowiec to dres, ale to jednak zawsze stereotypy. Do subkultury nie trzeba należeć tylko "fizycznie", ale także "psychicznie". Subkultura to nie tylko ubiór, ale także idea i cel, do którego dążą wszyscy jej członkowie.
Więc kiedy zobaczycie na ulicy człowieka w glanach czy bluzie Aptaunu, to pamiętajcie, że pod tym ubraniem kryje się bunt, idea i wspólny cel, a nie tylko człowiek, który przez brak własnego zdania próbuje gdzieś się "dopasować". Wprost przeciwnie. Ktoś, kto należy do jakiegoś nurtu kulturowego to osoba z własnym zdaniem i poglądami, których nigdy nie wstydzi się przedstawić i właśnie decyzja o pokazaniu tego buntu na wszelkie możliwe sposoby, wyróżnia ich z tłumu.