Jako obywatelka Wenus zerknęłam w książkę skarg i wniosków, którą systematycznie zapełniają mieszkańcy Marsa. Przyznam, że mimo wieloletniego obcowania z przedstawicielem owej planety, imponująca wręcz liczba zażaleń składanych przez członków Jego Plemienia trochę mnie zaskoczyła.
Oto przykłady:
Obywatel numer Jeden skarży się na zachowanie swojej partnerki, która go najpierw podnieca, pieści i rozpala zmysły, a gdy robi się gorąco, kończy swoją działalność. Autor skargi prosi: „jeśli nie chcesz się spotkać z dżinem – nie pocieraj lampy”. Obywatel numer Dwa nie cierpi bierności swojej partnerki i beznamiętnego spoglądania w sufit w trakcie aktu seksualnego. Nie chce się czuć jak zleceniodawca wykonania obowiązku małżeńskiego. Obywatel numer Trzy nie chce się czuć w małżeńskim łożu jak klient agencji towarzyskiej realizujący gratisowy kupon. Oczekuje od swojej Wenusjanki odrobiny czułości, pocałunków i pieszczot. Obywatel numer Cztery porównuje swoją sypialnię do bibliotecznej czytelni. Każdego wieczoru jego partnerka przed snem bierze do rąk książkę i… czyta. On w tym czasie czeka, czeka, czeka… i w końcu zasypia. Obywatel numer Pięć oczekuje od kobiety większej kreatywności. Chciałby ją widzieć w stroju niegrzecznej pokojówki lub w lateksowej „piżamce”. Obywatel numer Sześć jest już znudzony seksem, który odbywa się zawsze o tej samej godzinie, z tą samą częstotliwością (wg niego za małą), w tym samym miejscu i w tej samej pozycji. Chciałby się kochać niekoniecznie pod kołdrą, niekoniecznie w domu, niekoniecznie w klasycznej pozycji i niekoniecznie tylko w sobotę wieczorem.
Lista zażaleń wydaje się nie kończyć. Testosteron będący kwintesencją męskości bezsprzecznie określa wzorzec Wenusjanki z perspektywy jej atrakcyjności fizycznej i zachowań seksualnych.
Idealna kobieta, która chce zamieszkać na Marsie, powinna mieć jędrne piersi i pupę, wąską talię, krągłe biodra, płaski brzuch i niekończące się nogi. Przy tym powinna pamiętać, że współczesny Marsjanin kieruje się postawą, która w psychoanalizie została nazwana zespołem Madonny i Ladacznicy. Winna więc przeobrażać się z anioła w diablicę, zaspakajać jego potrzeby emocjonalne i seksualne oraz systematycznie utwierdzać go w przekonaniu, że reprezentuje silniejszą płeć.
Pamiętać jednak należy, że z upływem lat, kiedy poziom testosteronu sukcesywnie się obniża, dla zachowania poprawnego poziomu komunikacji z Marsjaninem, wystarczy stosować zamienniki dotychczasowego kodu porozumiewawczego. Seks można zamienić na talerz gorącego rosołu a widok jędrnej pupy na kanał Sport HD. Niestety, nadal trzeba go przekonywać go o wyższości gatunku męskiego nad resztą świata. Ale co tam, niech mu będzie…