Człowiek ma to do siebie, że lubi mieć szybko efekty. Szybko, szybciej, najszybciej. Gonitwa z samym sobą, aby osiągnąć upragniony poziom zaawansowania w danym języku. Wszystko ładnie pięknie, ale...jak to zrobić? Jak to jest, że (dzieci) znajomi(ych) znają dany język dużo lepiej od nas, choć nie wyglądają na takich, co siedzą dużo w książkach?

Data dodania: 2012-05-19

Wyświetleń: 1826

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 4

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

4 Ocena

Licencja: Creative Commons

Prawda, że powyższy obrazek doskonale ilustruje nasze oczekiwania w stosunku do nauki? Najlepiej byłoby wcisnąć przycisk i już być nauczonym. Zupełnie jak w Matrix'ie, choć tam trzeba było mieć jakiś kontakt z tyłu głowy do podłączenia kabla ;)

Na dzień dzisiejszy jednak nie dysponujemy taką technologią, więc skupimy się na tym co już mamy. A mamy całkiem sporo, trzeba przyznać. Wracając do pytania zadanego we wstępie: jak to jest, że znajomi lub ich dzieci bez widocznego potu na czole tak dobrze znają język, kiedy my ćwiczymy garba przy pomocy opasłych podręczników i tabelek z regułkami?

Wbrew pozorom odpowiedź jest dość oczywista: bo oni naprawdę się dużo nie uczą. Część z nich praktycznie nie siedziała przy podręczniku dłużej niż godzinę bądź zanim do niego przysiadła, już miała sporą bazę słówek i podstawy gramatyki w głowie. Ale zaraz.... jeszcze przed rozpoczęciem nauki? No właśnie, czyli jednak się gdzieś uczyli. Nie do końca...

Do zabawy, marsz!

Uczyli, ale nie formalnie, a w zasadzie przy okazji. Przede wszystkim Ci, którzy są fanami gier komputerowych :) Jeszcze parę lat temu na spolszczenie najciekawszych tytułów gier czekało się kilka tygodni, a niewielu jest takich cierpliwych, by patrzeć jak inni mają i grają, kiedy on musi czekać. Zatem kupowano gry w oryginalnym, najczęściej angielskim, języku. W prostej linii spowodowało to, że dany gracz musiał się używanych w grze słów nauczyć. Musiał, bo nieznajomość kluczowych słówek w danej grze mogła oznaczać przegranie rozgrywki. A przecież to się nie godzi (tak, duma też tutaj odgrywa pewną rolę ;) ).

Oczywiście, gra grze nierówna i np. gry przygodowe, które wymagają wyciągania wniosków z wypowiedzi bohaterów z pewnością będą bardziej rozwijały niż bezmyślna strzelanka z kilkoma słowami używanymi w całej grze. Niemniej, jedna gra prowadzi do drugiej i zazwyczaj po kilku latach osoba, która nic nie potrafiła przedtem, może mieć już całkiem niezłe podstawy do dalszej, bardziej zaawansowanej nauki.

Dlaczego akurat gry komputerowe? Ponieważ jest to bodaj najmniej inwazyjna metoda nauki podstaw języka, wynikająca bardziej z potrzeby zabawy/osiągnięcia celu "teraz" niż potrzeby "przyda się w życiu" (bliżej nieokreślony czas). A pamiętajmy, że ukończenie danej gry to często kilkadziesiąt godzin skupionej uwagi, a niektórzy lubują się w przejściu danej gry po kilka razy. To daje nam kilkaset godzin interakcji z językiem obcym. I to najczęściej w ciągu jednego tylko roku :)

A Ty jakie jeszcze znasz formy nauki przez zabawę? :)

 

Licencja: Creative Commons
4 Ocena