Praca zdalna w polskim wydaniu jest zaledwie namiastką pracy na odległość wykonywanej w krajach lepiej rozwiniętych. Liderami w tej dziedzinie są: USA, Japonia, Australia i kraje skandynawskie. Według danych Komisji Europejskiej z 2000 roku rozwój telepracy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej jest na takim poziomie 10 lat wcześniej na Zachodzie.

Data dodania: 2007-12-15

Wyświetleń: 4902

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Praca zdalna w polskim wydaniu jest zaledwie namiastką pracy na odległość wykonywanej w krajach lepiej rozwiniętych. Liderami w tej dziedzinie są: USA, Japonia, Australia i kraje skandynawskie. Według danych Komisji Europejskiej z 2000 roku rozwój telepracy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej jest na takim poziomie 10 lat wcześniej na Zachodzie.

Główną przyczyną opóźnień jest gorzej rozwinięta infrastruktura telekomunikacyjna i wciąż mała dostępność internetu.
Według ostatnich badań GUS dostęp do internetu w Polsce ma tylko 36 procent gospodarstw domowych, a w dostępie do internetu szerokopasmowego według danych OECD zajmujemy jedno z ostatnich miejsc pośród członków tej organizacji, wyprzedzamy tylko Słowację, Grecję i Turcję – na każdy tysiąc Polaków tylko 69 ma szybki internet. To również ogranicza możliwość zdalnej pracy, czego skutkiem jest 1 procent telepracowników pośród całego rynku pracy.

Odrobina historii – kiedy pojawiła się idea telepracy
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego stulecia to okres, kiedy Stany Zjednoczone rosły w siłę, a centra wielkich miast przekształcały się w dzielnice pracy białych kołnierzyków – skupiała się tam cała biurowa praca. Dzielnice te martwe nocą, w dzień tętniły życiem, gromadziły ogromne ilości ludzi i samochodów, co prowadziło do tworzenia się kilometrowych korków ulicznych. Na dodatek w 1973 roku nastąpił kryzys paliwowy, gdyż państwa OPEC nałożyły embargo na jej dostawy na skutek wojny izraelsko-arabskiej i krótkim czasie cena ropy skoczyła o 600 procent.
Jak to często bywało w przypadku wielu pożytecznych pomysłów, ich matką stała się potrzeba – w tym wypadku potrzeba ograniczenia zużycia paliwa i zmniejszenia ulicznych korków naraz.
Za ojca idei telepracy (telecommuting) uznawany jest amerykański fizyk, Jack Nilles, który zastanawiał się już wcześniej nad alternatywnymi sposobami pracy, aby ograniczyć koszty pracy, konieczność dojazdów do pracy i stania w korkach.

Jak to zrobili w Ameryce?
Niles wymyślił telepracę na początku lat 70-tych, jednak dopiero szybki rozwój techniki komunikacji umożliwił szerokie zastosowanie takiego sposobu pracy. W tym czasie w Stanach Zjednoczonych było prawdopodobnie zaledwie kilka tysięcy telepracowników. W 1980 r. liczba ta wzrosła do ok. 100 tysięcy, w 1990 roku przekroczyła 2,5 miliona, a w 2006 r. objęła około 30 milionów osób. Amerykańscy badacze rynku pracy zakładają, że około 2015 roku 52 ogółu zatrudnionych część tygodnia spędzi, pracując w domu.
Przyczyniło się do tego wiele amerykańskich firm i instytucji.
W 1982 roku American Express podjął program telepracy przeznaczony dla osób niepełnosprawnych ruchowo. W 1990 r. władze Los Angeles wprowadziły program telepracy dla całego okręgu. Do tych poczynań przyłączyła się firma IBM, w której obecnie telepracownicy stanowią 30 procent ogółu.
Na początku lat 90. firma AT&T wprowadziła system telepracy, który w ciągu 6 kolejnych lat objął 55% pracowników amerykańskich oddziałów firmy (ponad 30 tysięcy osób).
Telepraca stała się popularna również w Japonii, Kanadzie, Australii, a w ostatnich dwóch latach boom na pracę zdalną jest… w Chinach!

Europa goni USA
W Europie jest już ponad 30 milionów pracowników zdalnych. Liderami w Europie są Dania, Holandia i Luksemburg, gdzie prawie 10 procent pracowników pracuje zdalnie.
Z badań brytyjskich wynika, że w tej chwili 8,5 miliona miejsc pracy w Wielkiej Brytanii spełnia wymagania telepracy i pozwala na elastyczne przesuwanie godzin pracy.

Rozpowszechnienie technik informatycznych ma też związek z wielkością terytorium danego państwa. Pokonywanie setek kilometrów nie może się równać z szybkością przekazu elektronicznego. W Szwecji średnia odległość pomiędzy miejscem zamieszkania telepracownika a siedzibą firmy wynosi ponad 50 km, dla pozostałych pracowników 12 km. W Szwecji i Finlandii dużą rolę odgrywa także rozbudowa sieci telefonii komórkowej. Natomiast w Dani mamy do czynienia z polityką rządu nastawioną na rozwój telepracy. Podobnie w Irlandii, gdzie przeprowadzono kilka lat temu skuteczną kampanię promującą telepracę.

Już w 1995 roku Komisja Europejska stwierdziła, że “telepraca może stać się częścią naszego przyszłego życia zawodowego. Rewolucja telekomunikacyjna i informatyczna stworzyła szeroki wachlarz nowych, elastycznych sposobów wykonywania pracy, włącznie z możliwością przynajmniej częściowego przeniesienia jej poza siedzibę tradycyjnego biura.”

Polska nie papugą a żółwiem narodów
Na tle innych krajów europejskich w dziedzinie telepracy Polska jest mocno opóźniona w rozwoju. Jeden procent pracujących zdalnie jest liczbą śmieszną, w ankietach tylko 25 procent firm deklaruje możliwość wprowadzenia telepracy. Potrzebne są nie tylko lepsze połączenia telekomunikacyjne, nie tylko uregulowania prawne, ale przede wszystkim zmiana mentalności pracodawców. I to zmiana podwójna.
Pierwsza związana jest z rozumieniem telepracy - wielu pracodawców traktuje telepracę tylko jako formę zatrudniania kobiet wychowujących dzieci oraz osób niepełnosprawnych, czego nie potwierdzają żadne statystyki! Wręcz przeciwnie, to wysoko wykwalifikowani mężczyźni dominują wśród telepracowników.
Druga dotyczy zadaniowego sposobu wykonywania pracy - niestety większość pracowników wciąż jest oceniana za czas, jaki spędza, siedząc na krześle przed monitorem, a nie za faktyczną efektywność pracy i realizację zadań – co powoduje, że wielu pracownikom płaci się za czatowanie, handlowanie na Allegro, rozmowy na GG, albo za grę w Quake’a.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena