MISTRZOSTWA ŚWIATA W LOTACH Złoto zdobył Słoweniec Robert Kranjec i Drużyna Austrii. Nas może cieszyć tylko fakt iż nowy rekord Polski ustanowił Piotr Żyła i wynosi obecnie 232,5m.

Data dodania: 2012-03-01

Wyświetleń: 1229

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Po kompletnie nieprzewidywalnym piątku, kiedy to jury przerwało zawody po nieudanym skoku, a raczej desperackim ratowaniu się przed upadkiem Kamila Stocha, wszyscy obawiali się o sobotni konkurs. Mistrzostwa Świata w Lotach odbyły się, ale nie bez problemów. Pogoda jednak względnie pozwoliła na przeprowadzenie sprawiedliwej rywalizacji. Zaplanowane trzy serie jednak się nie odbyły i skończyło się na dwóch. Pierwsze złoto w historii Słowenii zdobył Robert Kranjec. W tym przypadku nie możemy mówić o przypadku i zaskoczeniu, bo najlepszy lotnik w klasyfikacji Pucharu Świata w sezonie 2009/10 na największej skoczni świata w Vikersund czuł się doskonale.

Pozbierał się Kamil Stoch, ale zdołał dolecieć tylko do dziesiątego miejsca. Słabiutko spisali się pozostali Polscy skoczkowie, bo żaden z trójki Piotr Żyła, Maciej Kot i Krzysztof Miętus nie weszli do finałowej serii . Zadanie to było ułatwione, ponieważ odpadło tylko dziesięciu skoczków. W sobotę widzieliśmy kilka fantastycznych lotów. Bliski pobicia rekordu świata Johana Remena Evensena (246,5m) był jego rodak Anders Fannemel, który wylądował na 244,5m. Pecha miał Austriak Martin Koch, który nie ustał skoku na odległość 244m, ale i tak sięgnął po brąz, srebro przypadło Rune Velcie. Zawody kompletnie zawalił Gregor Schlierenzauer, w sobotę dopiero osiemnasty. Dlatego w niedzielnym konkursie drużynowym nie skakał jako ostatni w drużynie. Austriacy jednak zdobyli złoty medal, Gregor był najsłabszym ogniwem drużyny, ale Koch i spółka zrobili swoje i pokonali Niemców i Norwegów.

Polacy zakończyli zawody na siódmym miejscu, bo z ogromem skoczni nie poradził sobie Maciej Kot. Nie najgorzej poradzili sobie Krzysztof Miętus i Kamil Stoch, chociaż po tym drugim liczyliśmy na zdecydowanie lepszą dyspozycję. Prawdziwy popis dał Piotr Żyła, w pierwszej serii zaliczył 223,5m i pobił rekord życiowy, ale później okazało się, że wiślak się rozgrzewał. W finale poszybował 232,5m i o dwa metry pobił rekord Polski samego mistrza Adama Małysza. Nasza kadra wraca teraz do kraju, a w przyszły weekend weźmie udział w konkursie Pucharu Świata w Lahti.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena