W pewnej książce przeczytałem, że 99 procent naszej populacji to urodzeni niewolnicy i ludzie ci potrzebują tego niewolnictwa dla bezpieczeństwa swojego przetrwania.
Autor tej książki twierdzi, że jesteśmy uczeni niewolnictwa już w szkole, która jest obowiązkowa i od wczesnych lat dziecięcych jesteśmy uczeni takiego właśnie podporządkowania się systemowi. Trudno nie zgodzić się z tym wnioskiem.
W dalszym życiu dzieje się tak samo: studia oparte na tym samym więziennym systemie sprawdzania list obecności, a potem praca dla koncernów, czyli znów niewolnictwo od 8.00 do 17.00, potem ewentualnie czas wolny. Czas wolny zaś, to przede wszystkim weekend, a weekend jest tym czymś, na co czeka się już od poniedziałku.
Jest to zaprogramowanie na pulsujące szczęście, którym niewolnik nigdy się nie znudzi i pozostanie niewolnikiem, póki nie uświadomi sobie tego, że jest tylko narzędziem w procesie.
Podobno pracownik, który pięć lat przepracował dla koncernu jest stracony dla rynku, nigdy nie założy własnej firmy. Dotyczy to szeregowych pracowników, ponieważ ci z kierowniczych stanowisk jakoś lub nawet dobrze sobie radzą.
Dostajemy wynagrodzenie, ale w zamian musimy oddać nasz czas i nierzadko zdrowie, a pracodawca mówi kiedy masz przyjść do pracy, kiedy masz wyjść z pracy, kiedy możesz się posilić i ewentualnie odpocząć. Zarobisz trochę, musisz trochę zarobić, ale niezbyt dużo, bo inaczej przewróci się w głowie od zbytku. Pieniędzy ma wystarczyć na przeżycie, a nie na życie, a jeżeli zarobisz już trochę więcej, to bank zaoferuje atrakcyjny kredyt hipoteczny na zakup mieszkania na (pseudo) własność. Kredyt, bagatela, na 30 lat, za to z bardzo małą ratą miesięczną.
Cieszysz się, bo masz swoje M, „dobra inwestycja” myślisz sobie, jednak gdy już radość minie i emocje opadną okazuje się, że założyłeś lub założyłaś sobie kolejne kajdany na nogi i ręce i już nie masz wyboru, musisz pracować i nawet jak Ci się to nie podoba, to nie masz wyjścia, bo masz długoterminowy kredyt na koncie. Po drodze zdarzy się jeszcze jakaś karta kredytowa, może dwie i przy każdej rewolucji w Twojej pracy trzęsiesz się ze strachu, bo „co to będzie gdy mnie zwolnią”. Ano będzie katastrofa. Nie masz żadnych oszczędności, tylko długi, musisz pracować, bo jesteś do tego zmuszony lub zmuszona, nie w dosłowny sposób, masz pozorny wybór, bo możesz odejść z pracy, nikt na siłę Cię w niej nie trzyma. Jednak spróbuj przestać pracować. Bank nie podaruje Ci pieniędzy, bank przejmie Twoje mieszkanie. Nie ma litości.
Jednakże jest nadzieja, bo całe szczęście w tym, że możemy się z tego wyrwać, wystarczy tylko dostrzec te rzeczy, których do tej pory się nie widziało i rozpocznie się proces przemiany z niewolnika w wolnego człowieka. Jest jednak jeden ważny warunek – trzeba tego naprawdę chcieć, bo wbrew pozorom, życie niewolnika jest łatwe, proste, a czasami nawet dosyć wygodne, dlatego tylko niewielki procent ludzi na świecie, może o sobie powiedzieć, że są naprawdę wolnymi ludźmi.