Ufając w szybką skuteczność firm windykacyjnych i bagatelizując sprawdzenie wiarygodności potencjalnego kontrahenta, nasze rodzime firmy popadają w coraz poważniejsze kłopoty a wiele z nich bankrutuje straciwszy płynność finansową – płatniczą.

Data dodania: 2011-12-29

Wyświetleń: 1426

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kłopoty z wyegzekwowaniem należności od niesolidnych kontrahentów rozłożyły już na łopatki wiele firm, które mogłyby świetnie prosperować mając doskonałe produkty, zbyt i biznes plany. Niektóre firmy w takich sytuacjach próbują się ratować zaciągając kolejne kredyty dla firm, jednak nie zawsze banki chcą przyznać kolejny kredyt w takiej sytuacji. Jednak nawet w przypadku uzyskania kolejnego kredytu, jest to przecież kolejne zobowiązanie finansowe które trzeba spłacić. W międzyczasie często okazuje się że nadzieja na rychłe odzyskanie własnych należności była naiwną mrzonką. Windykacja okazała się bezskuteczna, w tym egzekucja komornicza również. Tak zaczyna się początek końca wielu, skądinąd dobrych firm.

To zaiste niezrozumiałe, dlaczego polscy przedsiębiorcy wciąż lekceważą sprawdzenie potencjalnego kontrahenta przed podjęciem decyzji o udzieleniu mu kredytu kupieckiego rozumianego jako sprzedaż na przelew z odroczonym terminem. Czy to jakaś nasza narodowa przypadłość? Chcemy sprzedać jak najwięcej i w zaślepieniu zapominamy o tym, że wśród firm na naszym rynku nie brak naciągaczy i oszustów. Oni tylko czyhają na naiwnego, co to sprzeda im „na termin płatności” i z góry nie mają zamiaru zapłacić za towar. A tymczasem, w wielu przypadkach wystarczyłoby tylko wpisać NIP potencjalnego kontrahenta w rejestrze długów i od razu okazałoby się, co to za ziółko, czyli że figuruje już w rejestrze jako dłużnik i to często wi3cej niż jednej firmy. Niestety, wielu z nas żal wydać kilkuset złotych miesięcznie na abonament – dostęp do rejestru długów. Ba, wielu z nas nie zadaje sobie nawet takiego „trudu” aby bezpłatnie sprawdzić w internecie, czy potencjalny kontrahent nie figuruje w nim jako dłużnik. A tymczasem owszem, w internecie funkcjonuje coraz więcej giełd wierzytelności których zasoby ujęte są wyszukiwarce Google, i wpisanie w okienku wyszukiwanie nazwy kontrahenta wraz ze słowem „dłużnik”, „wierzytelności” albo np. „dług” itp., może uratować nam przyszłość naszej firmy.

Stosunkowo często wystarczy dokonać jedynie jednego z wyżej określonych sprawdzeń, aby stało się jasne, że danego kontrahenta nie należy obarczać kupieckim kredytem zaufania a jedynie zaproponować mu zakup za gotówkę. O zleceniu sprawdzenia kontrahenta do wywiadowni (w przypadku niestwierdzenia długów w rejestrach i na giełdach długów)   nawet nie wspominam, bo dla większości z nas taka „fanaberia” jest już nie do pomyślenia (dopóki nie zostana oszukani).

Licencja: Creative Commons
0 Ocena