Wartościowe linki muszą być jednak otoczone tekstem na zadany temat (mówiąc najprościej musiałem popełnić co najmniej kilka artykułów dotyczących mody dziecięcej.
Ponieważ poszukiwania wzmiankowanego wcześniej copywritera nie wchodziły w rachubę, postanowiłem sam zmierzyć się z zagadnieniem. Najpierw kawa, później wygodne ubranko , no i można siadać do pisania. Tylko co?!
Dziecko mam już duże, w dodatku płci męskiej nie przywiązującego zanadto wagi do stroju w jakim występuje. Pomyślałem, że może jednak coś podrzuci, jakiś mały punkt zaczepienia, cokolwiek…
Zaryczałem dość rozgłośnie, aby przebić się przez słuchawki syna siedzącego przed swoim komputerem:
-„Dziecko moje pozwól tutaj, do swojego starego rodzica!”
Odpowiedzią była oczywiście zupełna cisza.
Zaryczałem zdecydowanie głośniej:
-„Dziecko! Przygalopuj tutaj natychmiast!”
-„Muszę?”-najbardziej lakoniczna z dostępnych odpowiedzi w formie pytania…
-„Natychmiast!”
Po kilkunastu sekundach bezruchu dało się słyszeć powolne człapanie nadchodzącej pociechy.
-„Co wiesz na temat ubranek dla dzieci?”-strzeliłem, gdy tylko pokazał się w progu pokoju.
-„Chryste będę miał siostrzyczkę, lub braciszka?”-kulturalnie odpowiedział pytaniem.
Wydawał się być realnie poruszony, choć nie jest prosto wyprowadzić go z równowagi (taki spokojny typ mi się trafił…)
-„Ubrania dla dzieci, ubranka dla niemowląt, generalnie odzież – proszę rozwiń temat.”
-„Eee…”
Po gimnazjaliście można było spodziewać się nieco dłuższej wypowiedzi, nawet po skrajnie zaskoczonym gimnazjaliście.
Ponieważ wiem, że dzieci wymagają cierpliwości (pokłady cierpliwości rodzica muszą być wprost proporcjonalne do wieku dziecka) przeformułowałem pytanie i ponownie się odezwałem:
-„Ubrania dla dzieci – takie słowo klucz, z czym ci się kojarzy?”
-„Ale nie będę miał rodzeństwa?” upewniała się latorośl.
-„Nie, ale odpowiadaj natychmiast, bo nie ręczę za siebie!”
-„No… to może byś z mamą przerobił ten temat”
-„To znaczy ubrań, nie dzieci!”-błyskawicznie zastrzegł.
Dusząc w sobie przekleństwa i plując sobie w brodę, że w ogóle rozpocząłem ten temat z młodym wyplułem z siebie:
-„Ubranka dla dzieci, jakie są, jakie powinny być, co się nosi, czego nie, chłopie pomóż trochę!”
-„No… ładne chyba i wygodne, może tanie…”
-„Bo dzieci szybko rosną…” – uzupełnił z wysiłkiem i z nadzieją w głosie zapytał, czy może już się oddalić.
Porażony elokwencją pociechy milczałem zdruzgotany. Młodzieniec wytworny uznał milczenie za przyzwolenie i oddalił się tym razem spiesznie do swojego pokoju. Zostałem z nie napoczętym tematem i realną stratą 10 minut na błyskotliwą wymianę zdań z dzieckiem.
Ubrania…ubrania…-wygodne, to na pewno – potwierdzał to wygląd syna: sprana podkoszulka i postrzępione dżinsy. Sam również cenię sobie wygodę, więc wyglądałem podobnie.
Różniliśmy się tylko barwą koszulek i rozmiarami.
Kawa, może mnie uratować ożywia wszak ciało i umysł… Po ponownym ulokowaniu się przed klawiaturą i monitorem pomyślałem, że może wujek Google mnie zainspiruje. Ubrania dla dzieci w wyszukiwarkę i heja…
Niestety, porażka mnóstwo sklepów internetowych i żadnego punktu zaczepienia.
Co odróżnia ubrania dla dzieci, od tych dorosłych? Poza wielkością oczywiście. Śmiałe zestawienia kolorów, sposoby zapinania odzieży na korpusie zwłaszcza w przypadku niemowląt (zapinki w dziwnych miejscach).
Ubranko powinno być, w moim mniemaniu, przede wszystkim wygodne i to dla obu stron. Wygodne dla dziecka, aby zapewnić mu niezbędną swobodę ruchów. Koniecznie musi być wygodne w obsłudze dla rodzica, nawet mało wprawnego ojca, czy dziadka. Powinno dać się założyć bez długotrwałej walki z niemowlakiem, bo żeby dało się założyć zupełnie bez walki, to nie chce mi się w to uwierzyć …
Ciąg dalszy nastąpi...