Tadeusz Fijewski był aktorem wyjątkowym. Wydawałoby się, że tak wybitny artysta - któremu artystyczny hołd po obejrzeniu serii filmów o panu Anatolu składał sam Charlie Chaplin (dojrzawszy tu pewnie coś z własnej idei budowy postaci), a wielki aktor angielski, sir Laurence Olivier, był pełen podziwu dla jego aktorstwa .

Data dodania: 2011-07-19

Wyświetleń: 1373

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

 Tymczasem Tadeusz Fijewski był osobą niezwykle skromną i pokorną. Siostrzenica artysty Barbara Dobrzyńska tak wspomina wujka: "Był dla mnie autorytetem artystycznym. Miałam wielki szacunek dla jego pracowitości i niezwykle poważnego traktowania widza. Był bardzo bezpośredni i ciepły w obyciu. Kochał ludzi, a ludzie jego. Zresztą jego dobroć, ciepło, człowieczeństwo przebijało się przez role, które tworzył".
Był człowiekiem niezwykle szlachetnym, o wielkim sercu i wrażliwości na sztukę oraz na drugiego człowieka. Uczciwym w życiu i w zawodzie. Z jego kreacji przebijała prawda postaci. Miało się wrażenie, że w wielu rolach utożsamiał się z postacią, którą grał. Publiczność nierzadko odbierała fikcyjność sztuki jako prawdziwe życie Tadeusza Fijewskiego, a cechy postaci, które grał, jako jego własne. Był wiarygodny w każdej swojej roli. Jeśli na scenie czy na ekranie pojawiał się w roli nieśmiałego, zagubionego człowieka, widzowie wierzyli mu. Chyba takie role lubił najbardziej: ludzi samotnych, niekochanych, jak choćby przejmująco zagrana postać Kalmity w "Chłopcach" Stanisława Grochowiaka, Kuby w "Chłopach" Władysława Reymonta, Władka w "Pętli" Marka Hłaski, Grzelaka w powieści radiowej "Matysiakowie", Goga w "Czekając na Godota" Samuela Becketta i wiele innych. Potrafił łączyć tragizm postaci z tym, co w niej komiczne. Małym ludzieńkom - jak ktoś napisał - dodawał ciepła, ich śmieszność okraszał tragizmem. Jego aktorstwo, delikatne i wyciszone, w zasadzie oscylowało między tym, co poważne i tragiczne, a tym, co zabawne i śmieszne niezamierzenie. To wielka umiejętność tak budować rolę. Nie podpierał się ekspresją. Najchętniej używał krótkiego dialogu, mówił ściszonym głosem, oszczędny w środkach wyrazu do minimum. Był także mistrzem drugiego planu. Jednak spośród wszystkich ról teatralnych i filmowych najbardziej łączy się z Tadeuszem Fijewskim postać Rzeckiego z filmowej "Lalki" Bolesława Prusa. Jest tu summa aktorstwa Tadeusza Fijewskiego, aktorstwa delikatnego, wyciszonego i wypełnionego ciepłem. 
Prywatnie był szczęśliwym mężem aktorki Heleny Makowskiej. Jego bolesnym niespełnieniem zaś był brak potomstwa. Bardzo kochał dzieci i łożył na sieroty w domu dziecka, o czym rodzina aktora dowiedziała się dopiero po jego śmierci. Nie chwalił się tym, był wielkim artystą, ale cichym i skromnym człowiekiem. Nie na dzisiejsze czasy.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena