Romans Brytyjczyków z wieczorami kawalerskimi za granicą rozpoczął się, gdy znany piłkarz Wayne Rooney uczcił ostatnie chwile swojej wolności na Ibizie.

Data dodania: 2011-07-08

Wyświetleń: 1437

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Szacuje się, że Anglicy wydają na tego typu imprezy ok. 420 funtów (540 euro) rocznie, a aż 72% przyszłych panów młodych spędza swój wieczór kawalerski w obcym kraju. Ku przerażeniu wielu naszych rodaków, dzięki tanim połączeniom lotniczym ich wybór coraz częściej pada na Polskę. 50 z 300 lotów między naszym krajem a Wielką Brytanią to loty do Krakowa i to właśnie Brytyjczycy stanowią najliczniejszą grupę wśród zagranicznych turystów odwiedzających to piękne miasto. Co z tego wynika? Jeśli celem jest wieczór kawalerski, to z pewnością spore kłopoty.

Kłopoty z Anglikami wybierającymi się na świętowanie ostatnich chwil wolności kolegi często zaczynają się już na lotnisku. Mężczyźni kupują alkohol w strefie bezcłowej i wchodzą pijani na pokład. Decyzja o niewpuszczeniu ich do samolotu łączy się z koniecznością wycofania bagażu, więc również z opóźnieniami. Załoga podejmuje więc ryzyko. Znany jest przypadek piętnastoosobowej grupy pijanych Brytyjczyków, którzy postanowili wysiąść w połowie lotu. Pilot rozważał awaryjne lądowanie, ostatecznie skończyło się na wpisaniu wszystkich na czarną listę. Zdarzają się też śmieszniejsze - aczkolwiek wciąż kłopotliwe - przypadki, gdy pasażer zasypia przy odprawie paszportowej albo na taśmie z bagażami.

Gdy pijana świta przyszłego pana młodego dociera do Krakowa, jest już tylko gorzej. Wieczór kawalerski w Polsce jest mocno zakrapiany, a dla przybyszy bardzo tani. Anglicy często wynajmują hostel na weekend, piją hektolitry taniej i – trzeba dodać – dobrej polskiej wódki, po czym wyruszają na miasto. Zabytki zwiedzają jedynie w drodze między kolejnymi klubami. Ich zachowanie w pubach i knajpach jest nie do przyjęcia – Brytyjczycy gustują bowiem w tak wyrafinowanych rozrywkach jak głośne krzyki, śpiewanie, sikanie do kufli czy proponowanie seksu kelnerkom. Nic więc dziwnego, że niektóre krakowskie kluby nakazują selekcjonerom nie wpuszczać angielskich turystów. Tam, gdzie uda im się wejść, często dokonują zniszczeń, ale nie przejmują się karami czy mandatami – to dla nich żadne pieniądze, za to dodatkowy „wyczyn”, którym mogą popisać się po powrocie. Ze względu na taką a nie inną sytuację w Krakowie, wiele Polaków rezygnuje z organizowania własnych imprez w dawnej stolicy i wybiera np. wieczór kawalerski w Łodzi.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena