Za kilka tygodni będzie gotowy projekt cmentarza i pomnika w podkijowskiej Bykowni, a we wrześniu rozpocznie się budowa, którą Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa chce zakończyć w kwietniu 2012 roku. 

Data dodania: 2011-07-06

Wyświetleń: 1527

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

 Wtedy Polski Cmentarz Wojskowy zostanie uroczyście otwarty i poświęcony. Równolegle z budową nekropolii przygotowywana jest księga cmentarna zawierająca listę poległych. Księga cmentarna "Bykownia" kontynuuje serię publikacji takich jak te, które już ukazały się na temat Katynia, Miednoje i Charkowa. Ta będzie obszerniejsza, rozszerzone zostaną noty biograficzne o ofiarach, dodane zostaną informacje o rodzinie, zwłaszcza jeżeli są to rodziny, w których było więcej ofiar, nawet w różnych miejscach i okolicznościach. Może być tak, że ktoś leży w Bykowni, a jego brat w Palmirach. Rada chce pokazać w ten sposób, jak wyglądało zmasowane uderzenie w elitę Narodu, społeczeństwa i państwa przez obu najeźdźców: Sowietów i Niemców.

Polscy archeolodzy z pomocą specjalistycznej firmy z Krymu zajmującej się ekshumacjami pracują tu od 2001 roku, ale za najbardziej owocne uważają tegoroczne badania, podczas których odnaleziono najwięcej polskich śladów i wykazano, że jedna trzecia grobów kryje szczątki ofiar zbrodni katyńskiej. NKWD chowało w Bykowni swoje ofiary już podczas czystek w 1937 roku i nie zaprzestało tego procederu aż do wkroczenia Niemców w 1941 roku.

Tu, pod Kijowem, znajduje się prawdopodobnie największy masowy grób ofiar stalinowskich represji na Ukrainie. Paradoksalnie rozpoczęcie poszukiwań zawdzięczamy zastępcy szefa ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa gen. Andriejowi Chomiczowi. W 1994 roku przekazał on stronie polskiej listę 3435 Polaków rozstrzelanych w 1940 roku na Ukrainie. To tzw. lista ukraińska, której istnieniu wcześniej zaprzeczali Rosjanie. Wtedy rozpoczęto bardziej szczegółowe badania.
Czwartkowa wieczorna ceremonia pochówku zakończyła tegoroczne kilkumiesięczne prace zespołu prof. Andrzeja Koli z Torunia oraz ekipy ukraińskich współpracowników.

Modlitwie nad dołem, w którym złożone zostały już na zawsze kości dwóch tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej, przewodniczył biskup pomocniczy diecezji kijowsko-żytomierskiej Stanisław Szyrokoradiuk. Obecny był także polski ambasador w Kijowie Henryk Litwin. Wszystko przebiegało tak jak podczas każdego katolickiego pogrzebu. Celebrans w krótkiej homilii zwrócił uwagę na znaczenie krzyża i cierpienia dla zrozumienia losów ludzi i społeczności. - Cierpienie ma swój początek i swój koniec. Wieczne jest tylko Niebo i wieczny jest Pan, który nas do wieczności powołał.

Kiedy tu stoimy nad grobem męczenników polskich, zadajemy sobie pytanie, czy nie za dużo cierpiał polski Naród, czy nie za dużo po świecie rozrzuconych jest kości naszych rodaków. Każdy z nas i każdy naród, który ma swój krzyż, będzie też mieć swoje zmartwychwstanie. Bo jest Pan Bóg, który za złe karze, a za dobre wynagradza. I On zawsze ma czas - powiedział hierarcha. Odmówiono także krótką modlitwę w położonym nieopodal miejscu, w którym złożono szczątki ukraińskich ofiar Bykowni. Przed złożeniem wieńców i zapaleniem zniczy głos zabrali: Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, i jego ukraiński odpowiednik Witalij Kazakiewicz oraz przedstawiciele grup archeologów prowadzących badania.

Kolejny człowiek niezwykle zasłużony dla odkrycia prawdy o tym miejscu to płk. Andrij Amons. - Byłem prokuratorem wojskowym. W 1989 roku przydzielono mnie do oddziału zajmującego się rehabilitacjami po ustawie z 1988 roku o rehabilitacji ofiar represji politycznych w ZSRS. Od tego czasu pracuję nad tymi sprawami. I po przejściu na emeryturę nie przestałem, tylko przez osiem lat działałem w naszej Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Politycznych Represji. Byłem chyba we wszystkich archiwach Ukrainy, objeżdżałem centra obwodowe, uczestniczyłem w ekshumacjach. Bykownia to jedno z dwudziestu miejsc tego rodzaju - opowiada w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wojskowy, który stał się historykiem.

Bykownią zajmował się przez cały rok, w imieniu swojego kraju podpisał w Warszawie porozumienie polsko-rosyjsko-ukraińskie o wspólnym śledztwie w tej sprawie. Jest autorem pięciu książek. Wkrótce razem z prof. Kolą mają ukończyć prace nad kolejną. - Będzie to ogromna naukowa monografia zbrodni w Bykowni, zawierająca znakomity materiał źródłowy oparty na kwerendzie archiwów ukraińskich. Pan Amons napisał już o tym książkę po ukraińsku w 2006 roku. Teraz zostanie ona uzupełniona o wyniki badań tegorocznych. Chcemy to wydać po polsku na wiosnę 2012 roku - mówi minister Kunert. Podobnie jak wszyscy nasi rozmówcy podkreśla wkład w podjęcie dzieła upamiętnienia bykowniańskiej tragedii swojego poprzednika śp. Andrzeja Przewoźnika.

Amons jako pierwszy przyprowadził do Bykowni polskich specjalistów, którzy w 1996 roku zakończyli prace w Charkowie, na trzygodzinny rekonesans. Przez cały czas poszukiwań był optymistą i oddanym współpracownikiem. Jego rolę bardzo docenia Mieczysław Góra, wicedyrektor Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, którego spotykamy wśród uczestników środowej uroczystości. Jest zastępcą prof. Koli, ale występuje tu także w innej roli. - Mój krewny ze strony mamy, porucznik Józef Kornat, jest na liście ukraińskiej. Dla naszej rodziny to było zaskoczenie. Nagle, gdy została ujawniona ta lista, wśród 3435 nazwisk znalazł się z pełnymi danymi mój krewny.

 On był poszukiwany przez rodzinę Kornatów tuż po wojnie, najpierw przez Czerwony Krzyż, później myśleliśmy, że jest wśród niezidentyfikowanych ciał leżących w Katyniu. Tak było do 1994 roku. Ponieważ sam jestem archeologiem i muzealnikiem, zatrudniłem się do ekipy prof. Koli, najpierw tej, która badała Charków w latach 1991-1996, a potem tu, w Bykowni - opowiada. 
Niestety, wiemy jedynie, że z listy ukraińskiej leży w Bykowni około 2 tysięcy ofiar. - Ale znamy tylko liczbę, w związku z tym mamy ogromny problem z identyfikacją. Nie wiadomo, kto konkretnie leży w Bykowni, a kto w innych miejscach i czy nie ma tu ofiar spoza listy. Mamy jeszcze kilka miesięcy, więc jest cień szansy, że uzyskamy jakieś precyzyjne informacje.

 Ale musimy mieć świadomość, że ten cmentarz w Bykowni będzie częściowo nazwiskowy, a częściowo symboliczny - wyjaśnia Kunert. Wiadomo, że pewna liczba ofiar leży w Chersoniu, kolejni we Włodzimierzu Wołyńskim, odnajdywane są jeszcze inne tego typu miejsca na całej Ukrainie. - Wiemy, że to czwarty cmentarz katyński, że nie ostatni. Cieszymy się, że będzie upamiętnienie. Dla nas ważne jest to, że zrobiliśmy to wspólnie z Ukraińcami i że udało się pokonać antypolskie nastawienie niektórych tutejszych polityków - cieszy się Mieczysław Góra.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena