Największy problem tkwi w tym, że klienci spłacając comiesięczne raty kredytu walutowego muszą zakupić od banku franki szwajcarskie czy euro po takim kursie, jaki został opublikowany w tabelach kursowych danego banku. Niestety praktyka pokazuje, że są to wartości bardzo zawyżone i to nie tylko względem kursów walutowych NBP, ale również względem kursów obowiązujących na rynku międzybankowym. Właśnie tam, a nie w NBP, banki zaopatrują się w walutę. Zainteresowani wiedzą, że na niekorzystnym spreadzie walutowym można stracić nawet kilkanaście tysięcy w całym okresie spłaty kredytu walutowego.
Mechanizm konstruowania tabel kursowych pozostaje jak dotychczas tajemnicą banków. Wiele wskazuje na to, że ustalają one widełki kursowe w zależności od swoich bieżących potrzeb. W przeważającej ilości umów kredytowych zawieranych pomiędzy bankiem, a klientem, nie ma odniesienia do konkretnych zasad, zgodnie z którymi ustalany jest spread walutowy. Jak na razie nie istnieją także żadne regulacje w prawie bankowym, które zmusiłyby banki do stosowania ujednoliconych zasad ustalania widełek kursowych. Jest to sytuacja szczególnie niekorzystna dla osób, które spłacając kredyty walutowe zdane są na łaskę i niełaskę banku.
Jest jednak nadzieja, że sytuacja ta ulegnie zmianie, a raty kredytów będą niższe. Resort Gospodarki przygotował już projekt, który może całkowicie zlikwidować problem zawyżonych spreadów bankowych. Zgodnie z przygotowanymi przepisami przy spłacaniu kolejnych rat obowiązywać miałby kurs Narodowego Banku Polskiego dotyczący danej waluty obcej. Przyjęcie projektu w niezmienionej formie całkowicie likwiduje zawyżony spread walutowy i oznacza dla banków utratę nawet do 1,5 mld złotych rocznie. Tak szacuje Ministerstwo Gospodarki