Polisolokaty są produktami bankowymi, które znów mają szansę opanować rynek depozytów w Polsce. Jednakże nie powinniśmy zapominać, że te produkty bankowe zawierają w swojej konstrukcji o wiele więcej wadliwych z punktu widzenia klienta rozwiązań, niż lokaty z dzienną kapitalizacją.
Główną zaletą polisolokat to brak konieczności odprowadzenia podatku w wysokości 19% od zysków kapitałowych. Powstały one właśnie w tym celu, aby kolokwialnie mówiąc „ominąć podatek Belki” i nie złamać przy tym przepisów prawa. Polisolokaty działają dokładnie tak jak lokaty standardowe, zaś z punktu widzenia prawą są ubezpieczeniami. Banki są więc niejako pośrednikiem w sprzedaży, a faktycznym dostarczycielem produktu jest ubezpieczyciel.
Niestety polisolokaty posiadają też swoje minusy, które w oczach klientów stroniących od jakiegokolwiek ryzyka mogą całkowicie dyskredytować ten rodzaj produktów. Oszczędności przechowywane na polisolokacie nie są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, a jedynie zabezpieczeniom właściwym dla świadczeń ubezpieczeniowych. Jeżeli więc w firmie ubezpieczeniowej, od której zakupiliśmy świadczenie rozpoczną się kłopoty z płynnością finansową, to możemy liczyć jedynie na 50% kwoty ubezpieczenia, gwarantowane przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.
Kolejną wadą może być oprocentowanie, które realnie jest znacznie niższe niż w przypadku lokat z dzienną kapitalizacją zysków. Polisolokaty są produktami niskomarżowymi, ponieważ muszą docelowo przynieść zysk ubezpieczycielowi, bankowi oraz klientowi. Raczej nie można więc liczyć na to, że średnia stopa zwrotu z polisolokat dorówna zyskom osiąganym na lokatach jednodniowych. Tym bardziej, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ich średnie oprocentowanie spadło o ponad 1 punkt procentowy.