Żarty, psikusy, psoty – wszyscy je lubimy, ale czy cieszymy się, kiedy sami jesteśmy ich ofiarą? Jak zrobić komuś dobry kawał, żeby nie poczuł się urażony a jednocześnie dał się bez problemu nabrać? Spróbujmy znaleźć odpowiedź na to pytanie.

Data dodania: 2011-02-28

Wyświetleń: 2035

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wydawałoby się, że można spróbować od najprostszych rzeczy. Jednak czy ktokolwiek w prima aprilis nabierze się na wygraną w totka, może prędzej na darmową pizzę. „Mamo, tato jestem w ciąży” – kto wie czy nie poskutkuje niechcianym zawałem u któregoś z wymienionych. Jak znaleźć złoty środek i zrobić żart, który będzie można zapamiętać na długie lata i wspominać z uśmiechem na ustach – nawet w towarzystwie naszej „ofiary”?

Warto czasem poszukać inspiracji w Internecie, gdzie znaleźć możemy setki już zrealizowanych pomysłów. Czasem na naprawdę sporą skalę. W 2003 roku amerykańskie stacje radiowe poinformowały o darmowych koncertach Pearl Jamu i Eminema, czym szybko doprowadziły do kompletnego zakorkowania kilku miast. Jedną z rozpowszechnionych opowieści jest żart, który swoim odbiorcom zrobiła telewizja BBC, kiedy w 1957 roku wyemitowała materiał na temat szwajcarskich drzew ze spaghetti. Jednak na tym nie koniec, gdyż potem dostali mnóstwo telefonów jak owe drzewo wyhodować.

Mamy więc żarty mniejsze i większe, bardziej lub mniej śmieszne. Trzeba pamiętać, że jedynym, co nas, w żartach na prima aprilis, ogranicza jest własna wyobraźnia. I może jeszcze zdrowy rozsądek. Nie chcemy przecież, żeby było jak w kawale, gdzie żartem Jasia jest zawał serca dziadka. Dlatego bawmy się dobrze, ale pamiętajmy, żeby zastanowić się czy sami bylibyśmy zadowoleni padając ofiarą dowcipu, który komuś robimy.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena