I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie jedna, mała rzecz. Mapa imprezowych miejsc w Krakowie zwraca uwagę przede wszystkim... nazwami! Nie ma chyba tak wyszukanych, wymyślnych, a niejednokrotnie i absurdalnych nazw klubów i pubów jak właśnie w Krakowie.
Większość oddaje klimat miejsca i już po nazwie wiemy czego możemy się spodziewać po docelowym miejscu imprezy czy wyjścia na kawę. Ale niektóre, to istne perełki, które powinien znać chyba każdy mieszkaniec Krakowa, a nawet i Polski. Nie zdziwiłabym się, gdybym przy najbliższej okazji weszła potańczyć do klubu „Pod Pchłą” albo napić piwa do „Drukarnia Kraków”. I wy też, po przeczytaniu poniższych odkryć.
Zapraszam w podróż po magicznych słowach Krakowa...Kolejność nieprzypadkowa, alfabetyczna.
Magiczne miejsca
Art Club Błędne Koło. Po wejściu tam zrozumiecie, dlaczego błędne, można się zgubić. Choć klub w cale do obłędnych, nie należy. Do Bafometu strach wejść. Brzmi jak antychrześcijańskie, szatańskie bóstwo i nazwa nie sprowadza dobrych skojarzeń. Te nazwy jednakże przynajmniej da się zapamiętać, gorzej już z Hedonic Club & Lounge, ale jaki pan, taki kram jak mawiają. I nazwa i miejsce zapamiętania niewarte. Zbitek słów i połączeń niejednokrotnie zadziwia, jak np. Jazz Faust Cafe. Nie przypominam sobie, żeby Faust w książce był jakimś wielkim fanem jazzu, ale może się mylę. Kitsch i Libido, krótkie, chwytliwe i dziwne. Chociaż z drugiej strony Kitsch wypracował sobie w Krakowie taką marką, że słowo kicz, to już nie to samo – wszyscy kojarzą je z rozrywkowym klubem na Wielopolu. Co co krótkich i chwytliwych nie można zapomnieć o Lizaku! Łubu – Dubu – tak, ta nazwa zawsze wprawiała mnie w dobry humor. Tak jak i Przychodnia Towarzyska. Tutaj przynajmniej nazywając klub wykazano się poczuciem humoru. Ręce i Nogi brzmią absurdalnie – „Idziemy dzisiaj do Rąk i Nóg?” Rzekł chłopak do swej dziewczyny. Komiczne. Jednakże nic nie pobije nazwy, chyba najdłuższej w całej Polsce: Pierwszy Lokal Stolarskiej po lewej stronie idąc od Małego Rynku. Zabieg sprytny, od razu wiadomo „gdzie”, ale „jak” to zapamiętać?
I oczywiście, jednak zdziwiłam się podczas swoich własnych poszukiwaniach perełek krakowskich klubów.. Taka knajpa jednak istnieje na Podgórzu: Drukarnia. Kraków jednak nigdy nie przestanie mnie zadziwiać...