Niektórzy mają pewnie już dość tematu nadchodzącej apokalipsy, ale naukowcy wciąż dbają o to, byśmy żyli w strachu. Tym razem hiszpańscy eksperci z Uniwersytetu Sewilli na podstawie przeprowadzonych testów zapowiedzieli, że na skraj przepaści może nas...

Data dodania: 2010-12-03

Wyświetleń: 1503

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

zaprowadzić wielka powódź. Potop miałby nastąpić już wkrótce, a jego skutki byłyby opłakane - wg najczarniejszych scenariuszy mógłby doprowadzić nawet do wyniszczenia rodzaju ludzkiego.

Badania hiszpańskich specjalistów już wzbudziły szereg kontrowersji w świecie nauki. Głównym problemem jest to, że badacze z Półwyspu Iberyjskiego na podstawie szeregu analiz uznali, że główną przyczyną nadchodzącej katastrofy będzie globalne ocieplenie, którego istnienie jest wciąż poddawane dyskusji. Następstwem tego zjawiska ma być przyspieszone topnienie się lodowców.

Na podstawie szczegółowych testów opartych na badaniu historycznych zmian prądów oceanicznych Atlantyku, międzynarodowy zespół obliczył, że poziom wód wciąż się podnosi. Do stanu krytycznego ma dojść jeszcze w tym stuleciu. Wtedy wody oceaniczne wedrą się na terytoria największych morskich potęg - poinformował serwis pravda.ru powołując się na doniesienia międzynarodowego zespołu eksperckiego przy Uniwersytecie Sewilli.

Zdaniem naukowców, pod wpływem globalnego ocieplenia, prądy Oceanu Atlantyckiego oraz Arktycznego stają się coraz silniejsze. Mają być one rzekomo odpowiedzialne za przyspieszoną redystrybucję wód. Niestety, specjaliści nie potrafią do końca powiedzieć, w jaki sposób to się dzieje. Jak zauważa wielu obserwatorów, efekt powinien być wręcz odwrotny, ponieważ pod wpływem globalnego ocieplenia zredukowaniu powinna ulec różnica temperatur występująca pomiędzy wodami w rejonie równika oraz biegunów, która w dużej mierze odpowiada za formowanie się prądów. Wnioski zespołu eksperckiego są też niezgodne z prawem zachowania masy - silniejsze prądy same w sobie nie doprowadzą przecież do pojawienia się dodatkowych zasobów wody, które mogłyby na stałe wedrzeć się na ląd.
Badania hiszpańskich specjalistów już wzbudziły szereg kontrowersji w świecie nauki. Głównym problemem jest to, że badacze z Półwyspu Iberyjskiego na podstawie szeregu analiz uznali, że główną przyczyną nadchodzącej katastrofy będzie globalne ocieplenie, którego istnienie jest wciąż poddawane dyskusji. Następstwem tego zjawiska ma być przyspieszone topnienie się lodowców.

Na podstawie szczegółowych testów opartych na badaniu historycznych zmian prądów oceanicznych Atlantyku, międzynarodowy zespół obliczył, że poziom wód wciąż się podnosi. Do stanu krytycznego ma dojść jeszcze w tym stuleciu. Wtedy wody oceaniczne wedrą się na terytoria największych morskich potęg - poinformował serwis pravda.ru powołując się na doniesienia międzynarodowego zespołu eksperckiego przy Uniwersytecie Sewilli.

Zdaniem naukowców, pod wpływem globalnego ocieplenia, prądy Oceanu Atlantyckiego oraz Arktycznego stają się coraz silniejsze. Mają być one rzekomo odpowiedzialne za przyspieszoną redystrybucję wód. Niestety, specjaliści nie potrafią do końca powiedzieć, w jaki sposób to się dzieje. Jak zauważa wielu obserwatorów, efekt powinien być wręcz odwrotny, ponieważ pod wpływem globalnego ocieplenia zredukowaniu powinna ulec różnica temperatur występująca pomiędzy wodami w rejonie równika oraz biegunów, która w dużej mierze odpowiada za formowanie się prądów. Wnioski zespołu eksperckiego są też niezgodne z prawem zachowania masy - silniejsze prądy same w sobie nie doprowadzą przecież do pojawienia się dodatkowych zasobów wody, które mogłyby na stałe wedrzeć się na ląd.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena