Lech Poznań zremisował z Juventusem Turyn 1:1 (1:0) i awansował do 1/16 finału piłkarskiej Ligi Europejskiej. Mistrz Polski zapewnił sobie minimum drugą lokatę w grupie A, ze względu na lepszy bilans bezpośrednich meczów z włoskim zespołem (3:3 na wyjeździe).

Data dodania: 2010-12-02

Wyświetleń: 1696

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1 (1:0)

Bramki: dla Lecha - Artjoms Rudnevs (12-głową); dla Juventusu - Vicenzo Iaquinta (84).

Sędzia: Fernando Teixeira Vitienes (Hiszpania). Widzów: 40 000.

Na kolejkę przed zakończeniem fazy grupowej awans zapewnił sobie także Manchester City, po zwycięstwie z FC Salzburg 3:0 (1:0).

W ostatniej kolejce Lech zagra 16 grudnia na wyjeździe z FC Salzburg.

Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Sławomir Peszko, Dmitrije Injac, Semir Stilić (83. Marcin Kamiński), Ivan Djurdjević, Sergiej Kriwiec (56. Marcin Kikut) - Artjoms Rudnevs (61. Mateusz Możdżeń).

Juventus: Alexander Manninger - Vincenzo Camilleri, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Armand Traore (80. Alberto Libertazzi) - Milos Krasić, Mohamed Sissoko (75. Felipe Melo), Claudio Marchisio, Simone Pepe (66. Davide Lanzafame) - Alessandro Del Piero, Vincenzo Iaquinta.

Znów wielki mecz Lecha w Lidze Europejskiej. Remis z Juventusem w arktycznych warunkach dał awans mistrzom Polski do kolejnej rundy rozgrywek. Bohaterem spotkania znów był Artjoms Rudnevs, który w dwumeczu strzelił "Starej Damie" cztery gole. 40 tysięcy kibiców po meczu zgotowało gorącą owację swoim piłkarzom.

Jeszcze godzinę przed rozpoczęciem gry wahały się losy spotkania. 13-stopniowy mróz nie wzruszył ani głównego arbitra, ani niemieckiego delegata UEFA Thomasa Weyhinga, ale tuż przed pierwszym gwizdkiem nastąpiło pogorszenie pogody. Piłkarze musieli zmagać się nie tylko z mrozem, ale z wręcz zamiecią śnieżną.

O dziwo, w tych anormalnych warunkach mecz mógł się podobać, choć w miarę upływu czasu sporą role odgrywał przypadek. Akcje Lecha były jednak bardzo przemyślane. Świetnie spisywali się Sławomir Peszko, Semir Stilić i Sergiej Kriwiec, dobrze dysponowany był Rudnevs. Już w 4 min. Łotysz przypomniał się bramkarzowi Alexandrowi Mannigerowi, który z trudem obronił jego strzał.

Kilka minut później Austriak był już bezradny, gdy po dośrodkowaniu Stilicia z rzutu rożnego Rudnevs głową uprzedził Claudio Bonucciego. Napastnik Kolejorza w kolejnej sytuacji mógł podwyższyć rezultat, lecz minimalnie przestrzelił.

Goście, mocno zaskoczeni takim obrotem sprawy, otrząsnęli się po 20 minutach. Juventus mógł wyrównać po koronkowej akcji, ale w ostatniej chwili Manuel Arboleda zażegnał niebezpieczeństwo.

Włosi przeważali, ale jedynym efektem było kilka rzutów rożnych. Dopiero w 33 min., po rzucie wolnym Alessandro Del Piero, Krzysztof Kotorowski wypuścił piłkę przed siebie. Nadbiegający Bonucci miał przed sobą całą bramkę, ale trafił w golkipera Lecha.

Juventus więcej sił przesunął do ofensywy, a to stwarzało gospodarzom okazje do kontrataków. Po jednym z nich i popisowej akcji Stilica oraz Peszki, piłkę otrzymał Kriwiec, lecz zamiast strzelać, próbował jeszcze dogrywać do partnerów i turyńscy obrońcy wyjaśnili sytuację.

W końcówce pierwszej odsłony śliskie i zmrożone boisko okazało się sprzymierzeńcem Kolejorza. Vincenzo Iaquinta był niemal sam na sam przed Kotorowskim. Pośliznął się jednak na murawie i bramkarz mistrza Polski znów mógł odetchnąć.

W przerwie arbiter nakazał wymianę piłki - klasyczna futbolówka białego koloru pod koniec pierwszej odsłony stawała się niewidoczna i zastąpiono ją różową. Na ten kolor pomalowano też linie boiska.

Drugie 45 minut toczyło się już w totalnie ekstremalnych warunkach, które nie ułatwiały konstruowanie składnych akcji. Tempo spotkania wciąż mogło się podobać, zresztą przy takim mrozie piłkarze ochoczo biegali.

Goście posiadali inicjatywę, ale lechici nie pozostawiali bierni. W 62 min. wprowadzony po przerwie Marcin Kikut miał stuprocentową okazję, ale w sytuacji jeden na jeden z Mannigerem przestrzelił. Chwilę wcześniej gospodarze stracili jedynego napastnika, z powodu kontuzji Rudnevs musiał opuścić boisko.

Później szczęście sprzyjało poznaniakom, a w 70 min. po znakomitym dograniu Krasicia, Del Piero w sobie tylko znany sposób nie trafił w światło bramki. Ostatnie minuty były wyjątkowo nerwowe, a gdy Iaquinta doprowadził do wyrównania, emocje sięgnęły zenitu. Kotorowski dwoił się i troił przy stałych fragmentach gry, ale błędu nie popełnił.

Juventus mógł pozostać w Lidze Europejskiej, ale rezerwowy Alberto Libertazzi w ostatniej minucie głową uderzył prosto w ręce Kotorowskiego.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena