Korona Andów, bo o niej mowa powstała w XVI wieku. Oczywiście jest to dosyć nietypowa biżuteria - raczej nikt z nas nie sprawia sobie korony, żeby ją nosić na głowie (mogłoby to zostać dziwnie odebrane:)). Korona od dawna była insygnium władzy. Nic więc dziwnego, że do ich wykonania przykładano olbrzymią wagę.
Pierwszym użytkownikiem drogocennej, wartej obecnie ok. 5 mln dolarów korony był defacto posąg Najświętszej Marii Panny stojący w tamtych czasach w kościele katedralnym w Popayán. Korona waży ok. pół kilograma. Co ciekawe została wyrzeźbiona z jednej 20 karatowej bryły złota - oczywiście było to bardzo pracochłonne zajęcie. Tą nietypową pracę jubilerską i złotniczą wykonało 24 sprowadzonych z Europy artystów - pracowali na dnią sześć lat! Po ukończeniu prac złotniczych ozdobiono koronę 477 szmaragdami.
O dziwo, pomimo wielu prób kradzieży korona Andów przetrwała do naszych czasów, przez ostatnie dwa stulecia zmieniała swoich właścicieli, aż w roku 1997 na aukcji domu Christie's w Nowym Jorku została sprzedana anonimowemu nabywcy.
Drobnej biżuterii antycznej datowanej np. na 100 lat wstecz jest dostępnej w samej Polsce naprawdę sporo. Na całym świecie archeolodzy co jakiś czas znajduję naprawdę stare - liczące sobie nawet kilka tysięcy lat wyroby jubilerskie takie jak sygnety, pierścienie, łańcuszki, obrączki czy kolczyki. To pokazuje, że noszenie biżuterii było modne chyba od zawsze - tyle, że dopiero w naszych czasach w Europie stać na nią tak wielu.