Ubojnie – najsłabsze ogniwo w hodowli królików.
Leszek Antoni Gacek
Nie jestem w stanie zrozumieć polityki prowadzonej przez istniejące na terenie Polski Zakłady zajmujące się ubojem królików. Przedstawiciele prawie każdego z nich narzekają na niskie ceny zbytu mięsa oraz na trudności ze znalezieniem odbiorcy, a narzekania te dotyczą zarówno eksportu jak i rynku krajowego. Jedno pasmo nieszczęść spowodowane przez króliki i ich hodowców.
Dodatkowym utrudnieniem dla ubojni jest pojawiający się w handlu detalicznym królik importowany z Chin, stanowiący konkurencję zarówno cenową jak i towarową. Z tego co mi wiadomo, w krajach sąsiednich, na południu i za Odrą, nikt nie boi się królika Chińskiego i stanowi on tam dodatkowy asortyment mięsa króliczego, tańszego, ale o zdecydowanie gorszej jakości, stwarzając atmosferę dobrej konkurencji na rynku. W kraju natomiast, daje się zaobserwować brak organizacji rynku mięsa króliczego i często niepoważne traktowanie potencjalnych odbiorców. Kilka osób z branży handlowej, przyznali to w rozmowach prywatnych, pozwoliło sobie wykonać telefony do ubojni i w imieniu potencjalnych odbiorców próbować zamówić większe ilości mięsa, dostarczanego regularnie do sieci sklepów. Ani jedna ubojnia nie przedstawiła konkretnej oferty handlowej, argumentując niezdecydowanie brakiem rytmiczności dostaw, kosztami transportu, oraz zniechęcając odbiorców wysokimi cenami.
Znamienną rzeczą jest też niechęć niektórych ubojni do podpisywania umów kontraktacyjnych, co budzi się wśród hodowców zrozumiałe obawy. Pozostanie na fermie z materiałem rzeźnym, gotowym do uboju, bez możliwości jego sprzedania, jest zmorą naszych czasów i często występuje w przypadku innych gatunków zwierząt gospodarskich. Ubojnie deklarujące chęć odbioru żywca, lecz bez podpisywania umów, nie będą w stanie zapewnić sobie rytmiczności dostaw, nie mówiąc już o jakimkolwiek planowaniu produkcji. Trudno jest prowadzić planową produkcję mięsa, a taką produkcję prowadzą przecież ubojnie, bez rozeznania rynku żywca króliczego i zorganizowanego zaplecza hodowlanego. Taka polityka wyklucza możliwość przewidywania wielkości dostaw żywca, ani jej rytmiki. Przykładowo, działające w Holandii ubojnie są świetnie zorientowane w wielkości stada samic u poszczególnych hodowców, mogących być dostawcami żywca, właściciele ubojni znają zdolności produkcyjną ferm i na tej podstawie są w stanie racjonalnie funkcjonować.
Opieranie się na przypadkowym skupie, a co gorsza na skupie prowadzonym przez pośredników, nigdy nie doprowadzi do prawidłowej organizacji rynku żywca i mięsa króliczego. Przy prawie zerowej promocji mięsa króliczego wśród polskich konsumentów, braku jakiejkolwiek reklamy, przy inercji w poszukiwaniu nowych rynków zbytu, ubojnie będą stanowią najsłabsze ogniwo w całym króliczym biznesie. Niedostosowanie się do wymogów współczesnego rynku i trwanie w starych przyzwyczajeniach, zaowocuje zalaniem rynku polskiego przez mięso królicze pochodzące z innych krajów. Przedsmak tego już mamy w postaci mięsa z Chin a niebawem może pojawić się mięso z Czech czy Słowacji.
Sytuacja obecna nie sprzyja rozwojowi istniejących ferm i powstawaniu nowych, a brak zainteresowania ubojni stanem hodowli królików zemści się w najbliższej przyszłości na nich samych. Już w chwili obecnej organizowane są nowe zakłady ubojowe ściśle współpracujące z hodowcami gwarantującymi rytmiczność dostaw żywca. Zakłady te będą w stanie przejąć większość produkowanego w Polsce żywca króliczego, oferując opłacalne ceny skupu. Aktywność tych nowych ubojni idzie w kierunku zapewnienia sobie atrakcyjnych rynków zbytu w kraju i zagranicą, oraz w kierunku powiązania, poprzez wspólnotę interesów, z wybranymi hodowcami. Jest to jednak proces długotrwały i w najbliższym czasie nie powinniśmy się spodziewać drastycznej zmiany na lepsze. No, chyba że dotychczas działające zakłady ubojowe otrząsną się z marazmu i podejmą, w oparciu o swoje niemałe zdolności produkcyjne, jakieś działania idące w kierunku szukania rynków zbytu i zapewnienia dostawcom atrakcyjnych cen skupu.
Pocieszające jest to, że niektóre z nich już widzą potrzebę opieki nad hodowcami i czynią w tym kierunku pierwsze, nieśmiałe kroki Jest to jednak, jak na razie, kropla w morzu potrzeb. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że na terenie Polski nie działa żaden Związek ani Stowarzyszenie o zasięgu ogólnokrajowym i reprezentujący interesy producentów żywca króliczego. Rola takiej organizacji powinna się skupiać na monitorowaniu cen i jakości pasz dostarczanych przez poszczególne mieszalnie, na monitorowaniu cen skupu żywca oferowanych przez ubojnie, a także na organizowaniu dostaw niezbędnych środków produkcji (klatki, wykotnice, poidła, szczepionki). Powstały wprawdzie Stowarzyszenia producentów żywca króliczego, ale mają one charakter lokalny, i reprezentują interesy niewielkiej grupy hodowców.
W przyszłości, miejmy nadzieję, staną się one reprezentantami całości środowiska. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, począwszy od rynków zbytu a skończywszy na wprowadzaniu najnowszych osiągnięć nauk zootechnicznych, pozwalających na intensyfikację opłacalności produkcji. Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie doprowadzić do sytuacji kiedy to głos producentów żywca króliczego będzie coś znaczył i że zostanie stworzony prawdziwy rynek żywca i mięsa króliczego, czego sobie i Państwu życzę.