Kryzys finansowy odbił się czkawką nie tylko bankom i instytucjom finansowym na całym świecie. To głównie klienci (kredytobiorcy) poczuli skutki owego kryzysu, co sprawiło, że wzięcie kredytu graniczy z cudem.
Jak wygląda procedura kredytowa? Otóż, gdy uda nam się po żmudnych poszukiwaniach znaleźć nareszcie najtańszy kredyt gotówkowy, okazuje się, że bank wymaga od nas niestworzonych rzeczy. Szary Kowalski proszony jest o przedstawienie zaświadczeń o zarobkach (na stałym stanowisku pracy oczywiście), braku zaległości kredytowych (a tyczy się to również zaległości za prąd, gaz i inne media) i małej (acz bogatej) rodzinie.
Po co zatem bogatemu, pracującemu i zarabiającemu dobrze Kowalskiemu kredyt gotówkowy? Przecież gdyby nie miał on żadnych kłopotów z domowym budżetem, nie musiałby posiłkować się kredytem.
Bank oczywiście Kowalskiemu odmawia. Biedny kredytowbiorca udaje się zatem do którejś z hulających na naszym rynku instytucji pozabankowych, która zedrze z niego jak najwięcej (w granicach prawa, jednak stojąc już przy granicy lichwiarstwa).
Gdy Kowalski zorientuje się, że nie stać go na taki kredyt (bo to przecież ponad 20% odsetek rocznie), szuka innego kredytu bez BIK, czyli bez sprawdzania jego zaległości kredytowych w Biurze Informacji Kredytowej. Wtedy wogóle okazuje się, ze Kowalski może otzrymać taki kredyt, jakiego tylko zapragnie.
W taką pułapkę wpada wiele osób szukających szybkich kredytów gotówkowych. Musimy zatem pamiętać, że jeśli zaufana instytucja finansowa nie chce nam udzielić pożyczki, to najzwyczajniej w świecie nas na nią nie stać.