W ostatnim czasie wysłuchałem dwóch wypowiedzi ekspertów rynku kapitałowego w Polsce, które mogą zmienić nieco sytuację na tymże rynku. Mam tu na myśli Krzysztofa Rybińskiego i Stanisława Kluzy.

Data dodania: 2007-07-19

Wyświetleń: 4071

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W ostatnim czasie wysłuchałem dwóch wypowiedzi ekspertów rynku kapitałowego w Polsce, które mogą zmienić nieco sytuację na tymże rynku. Mam tu na myśli Krzysztofa Rybińskiego i Stanisława Kluzy.

Krzysztof Rybiński, wice szef NBP zabrał głos na temat niebezpieczeństw jakie stwarza obecny boom na kredyty hipoteczne. Zasugerował on, iż nadchodzi moment, aby wprowadzić coś na wzór zeszłorocznej rekomendacji „S”, mającej na celu ograniczenia w przyznawaniu kredytów hipotecznych. Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego banki dla własnego bezpieczeństwa, a zwłaszcza dla bezpieczeństwa systemu bankowego, powinny skrócić maksymalny okres kredytowania i nie udzielać kredytów na kwotę wyższą niż wartość kredytowanej nieruchomości. Te właśnie dwa rozwiązania wprowadziły banki w ubiegłym roku, próbując tym samym obejść narzucone wymogi w obliczaniu zdolności kredytowej. Wiadomym jest, że im dłuższy okres spłat, tym większa jest zdolność kredytowa. Obecnie banki, aby skusić klientów zaczęły oferować kredyty na 40, 45, a nawet 50 lat. Mało tego oferują kredyty w wysokości nawet 130% wartości mieszkania tłumacząc to dobrem klienta, który to z pewnością potrzebuje środków na urządzenie nowego lokum.

Wszystko wydaje się piękne, ale nie wolno zapominać, że już w tej chwili większość klientów zadłuża się do granic możliwości. Gdyby nie wydłużony okres spłat, wiele osób nie otrzymałoby kredytu w wymaganej wysokości. Problem w tym, że taka sytuacja nie jest zdrowa. Wysokie oprocentowanie kredytów w momencie pogorszenia koniunktury gospodarczej może sprawić, że setki tysięcy Polaków mogą mieć problemy ze spłatą kredytów. To zapoczątkuje szereg negatywnych wydarzeń.
Spowoduje pogorszenie sytuacji finansowej banków, które mając trudności ze ściąganiem płatności będą zmuszone do wstrzymania akcji kredytowych i podwyższenia oprocentowania, aby pokryć ryzyko. To uderzy zarówno w klientów indywidualnych, jak i firmy, które będę miały problemy z uzyskaniem kredytu. Kredytu, który w coraz większym stopniu staje się motorem konsumpcji i napędza wzrost gospodarczy.

Stanisław Kluza, szef KNF wypowiedział się natomiast w sprawie ograniczeń w reklamach TFI, których domaga się Komisja Nadzoru Finansowego. Przypomnę tylko, że nie tak dawno KNF wydała uchwałę mającą skłonić TFI do informowania klientów o ryzyku, jakie jest związane z inwestowaniem w fundusze. Stosowne zapisy miały pojawić się m.in. w materiałach reklamowych.

Choć uchwała obowiązuje od 3 lipca, zdaniem KNF Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych nie stosują się do zaleceń. Następnym krokiem KNF mają być rozmowy z Ministerstwem Finansów na temat zmian w ustawie o funduszach inwestycyjnych mających na celu zaostrzenie przepisów dotyczących reklam. Komisja Nadzoru Finansowego tłumaczy swoje działania dobrem interesów klientów funduszy i całej gospodarki. TFI mają bowiem coraz większy wpływ na giełdę, która swoją doskonałą koniunkturę zawdzięcza po części temu, że blisko 3 mln Polaków inwestuje w fundusze inwestycyjne.
Nietrudno się domyśleć, że takie plany budzą niechęć środowisk blisko związanych z TFI.
Zmiany w ustawie mogą bowiem ograniczyć dynamikę napływu środków do TFI, co wpłynie na uszczuplenie ich kasy. Trudno jednak nie przyznać KNF racji, że kieruje się ona interesem milionów Polaków, a nie interesem osób powiązanych z TFI.

Podsumowując, wszelkie ograniczenia na wolnym rynku generalnie nie są dobrze odbierane.
Inna sprawa, że jeszcze trzy lata temu nikt nie spodziewał się takiego boomu na kredytu hipoteczne i fundusze inwestycyjne. Wydaje się więc, że są one raczej odpowiedzią na zmieniającą się sytuację i próbą zapobiegnięcia problemom, jakie może spowodować zbyt łatwy dostęp do kredytów i traktowania TFI jak maszynki do zarabiania pieniędzy.

Czas pokaże jakie decyzje zostaną podjęte, ale myślę że lepiej „dmuchać na zimne” niż dopuścić do sytuacji, w której będą potrzebne bardziej radykalne kroki.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena