Studenckie Juwenalia to czas, kiedy żacy biorą we władanie każdy najmniejszy fragment miasta i kiedy przez kilka krótkich chwil, każdy może poczuć na własnej skórze dlaczego warto być studentem.

Data dodania: 2010-03-11

Wyświetleń: 1775

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Poczuć o tyle przyjemnie, że wiele bawiących się na juwenaliach osób wcale na studiach nie jest lub nawet nigdy nie było i nie będzie, a zatem nie muszą się one zupełnie martwić o nadchodzącą tuż po juwenaliach sesję.

Obecnie większość juwenaliowych imprez, niezależnie do tego, o jakim mieście akademickim akurat mówimy, wygląda podobnie. Wszędzie kolorowo przebrani żacy defilują przez miasto, wszędzie odbywają się liczne plenerowe koncerty i wszędzie głównymi atrakcjami są muzyka, piwo oraz takie dodatki jak gigantyczne piłkarzyki, ogromne twistery i przeróżne konkursy...
Cóż kultura studencka dawno już pożegnała się ze swoją słynną odmiennością i elitarnością, teraz jedynym co wyróżnia imprezy studenckie od pozostałych, są darmowe lub zniżkowe wejściówki dla posiadaczy małych zielonych legitymacji. Nie ma kabaretów, nie ma długowłosych gitarzystów, nie ma... no właśnie czy aby na pewno nie ma już nic z tamtych dawnych osnutych mgłą czasów? Wydaje się, że wbrew pozorom kpiarski duch studentów wcale nie zanikł. Wciąż jeszcze pełni są oni pomysłów, w których potrafią kpić sobie z siebie, ze świata i z różnych sytuacji, a najlepszym dowodem na to są właśnie konkursy. Nie chodzi tu jednak o takie konkursy jak picie piwa na czas. Chodzi o konkursy animowane przez zdobywającą coraz większą sławę grupę kabaretową „Błąd" z Rzeszowa, która w ramach swojej trasy występowej objechała w zeszłym roku prawie wszystkie polskie juwenali i oprócz występów z tradycyjnymi już skeczami, organizowała dla studenckiej braci dość specyficzne konkursy...We Wrocławiu studenci rywalizowali w zmywaniu naczyń na czas. Niby nic, kiedy jednak dodać do tego, że przez cały czas musieli prowadzić konwersację po angielsku możemy łatwo dostrzec ironię wobec polskiej rzeczywistości. W Krakowie każdy mógł spróbować swoich sił w konkursie na rzeźnika, budowlańca i mechanika, a zwycięzcy otrzymywali dyplom zaświadczający, że na studiach znaleźli się przypadkiem i są zdolni do otrzymania w przyszłości pracy i płacy. W innych miastach wcale nie było inaczej - recytowanie niemieckich wierszyków i układanie płytek - Poznań, jedzenie azbestu na czas - na juwenaliach dla studentów Polsko-Amerykańskiej Wyższej Szkoły Biznesu w Krakowie. Przykłady można by mnożyć... chodzi jednak o coś zupełnie innego, być może nie ma już takiej kultury studenckiej - w jej elitarnej, przerysowanej, a czasem i przeintelektualizowanej formie - właśnie dlatego, że wraz ze zmianą systemu do samych studentów dotarło, że wcale nie będą elitą, a często czeka ich znacznie mniej świetlany los niż ich mniej zdolnych kolegów i koleżanek? W końcu jeśli nawet do kogoś jeszcze to nie dotarło, to z pewnością dotrze, gdy tylko do jego miasta przybędzie grupa „Błąd".

Licencja: Creative Commons
0 Ocena