Znam swojego przyjaciela niemalże od dzieciństwa. Ponad dziesięć lat temu po raz pierwszy odwiedziłem go w Polsce. Pobyt w Polsce zmienił go. Był inny. Umysł ten sam, logika, inwencja jak za dawnych lat. Coś się jednak w nim zmieniło. Zachowanie. W końcu kiedyś nie wytrzymałem.
- Powiedz mi, dlaczego u mnie potrafisz się zachowywać się w sposób normalny a tu w Polsce, co drugie słowo to "ku..." i tym podobne.
Spojrzał zdumiony. Milczał chwile.
- Co ja tobie będę wyjaśniał, jutro pojedziemy do jednej z firm. Sam sobie znajdziesz wytłumaczenie mojego zachowania. Wiem, zdaje sobie, że to najgorsze, co mnie tu w Polsce spotkało. Oprócz pewnych ludzi. I zapamiętaj, że to, co zobaczysz, usłyszysz to świadectwo, że w Polsce nie da się inaczej często żyć, funkcjonować. Zobaczysz różnicę kulturowe Polaków a innych narodów.
Nazajutrz około dziewiątej zjawiliśmy się w pewnej małej firmie polskiej. Przyjaciel pracował, jako "wspomagający zarządca". Po prostu wspierał właściciela w zarządzaniu i nie tylko.
Po pół godzinie, zaprosił mnie na dwór.
- Coś zobaczysz. Widzisz tego pracownika? - wskazał na mężczyznę około 40 lat. - Patrz i ucz się.
- Panie Staszku, proszę wziąć klucz "19" i sprawdzić nakrętkę siłownika w koparce.
Weszliśmy do biura. Stanęliśmy przy oknie.
- Przyjrzyj się, co będzie teraz robił. Patrzyłem. Pan Staszek wszedł do warsztatu. Minęło pięć minut i nadal go nie było widać. W końcu wyszedł, coś jadł. Podszedł do stołu znajdującego się na dworze. Nachylił się i wyciągnął jakąś szmatę. Poszedł w kierunku pryzmy z jakimś materiałem budowlanym, wziął łopatę i..... Wrócił do warsztatu. Minęło raptem około piętnastu minut.
Przyjaciel spojrzał na mnie.
- Rozumiesz coś z tego? A teraz patrz i ucz się i potem nie wydziwiaj. Wyszedł przed biuro.
- "Ku..." Staszek zabiję ciebie, weźmiesz do jasnej "k...." ten klucz czy nie? Koparka ma być za pięć minut koło żwiru! - krzyk przyjaciela rozniósł się po firmie.
Pan Staszek wyszedł - ba, wyskoczył z warsztatu. Panika, wrócił i za chwilę już trzymając klucz w ręku biegł do koparki.
- Uważaj teraz, zauważ czy będzie sprawdzał nakrętkę. - rzucił Pit.
Pan Staszek rzucił klucz do kabiny koparki i.... ruszył pod pryzmę.... Dwa dni później został urwany siłownik...
- Widzisz? W Polsce dla wielu pracowników, urzędników, polityków i innych "ważnych osób" możesz być kulturalny, grzeczny. Problem w tym, że oni nic sobie z tego nie robią. Ma ochotę to odpowie czy wykona swoją prace. Nie ma ochoty to twoja kultura jest tylko debilnym, czczym gadaniem. Jak do ściany. Arogancja połączona z całkowitym tumiwisizmem. Nie istniejesz dla nikogo.
Dopiero jak rzucisz im "ku... Mać". "Ty poje.....", " Zabiję cię skur....", lub tym podobne motywacje, od razu delikwentowi włącza się mózg, błyskawiczna reakcja. Dopiero ciebie widzą.
Mało tego zauważyłem, że generalnie ludzie w Polsce to lubią.
- Lubią? - byłem w szoku.
- Tak. Dziwi ciebie to? No, tak musi. U ciebie tego nie ma. O ile dobrze pamiętam zdarzyło się to tylko raz, kiedy senator Barry Goldwater, człowiek o niebywałej kulturze osobistej odważył się w piśmie oficjalnym użyć słowa "pissed off". W dodatku do samego szefa CIA.
W Polsce to już zaczyna być normą i kulturą tego typu zachowanie. Zauważ, że w Polsce im więcej chamski ten czy ów to jego oglądalność leci w natychmiast w górę. Jest na pierwszych stronach wszystkiego, co w Polsce się drukuje, wyświetla czy słucha. Media to uwielbiają. Zaczynam się zastanawiać, kiedy sensacją będzie w Polsce osoba o wysokich wartościach etycznych, elegancji i wytworności? Myślę, że kiedyś przyjdzie taki czas, lecz nas już nie będzie.
Piszesz grzeczne pismo do np. Prezydenta Miasta Leszna, do dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu, do radnego, do ministra i co? I nic. Olewają ciebie na całej linii.
Co zrobić, aby ciebie szanowali? Ile razy możesz pisać? Masz dwa wyjścia - wyjechać z Polski i rozwijać swoją kulturę osobistą dzięki kontaktom z ludźmi właściwymi lub po prostu zostać, przystosowując się do tutejszych anomalii, czyli klnąc. Motywując do.. uważaj - tylko do myślenia. O działaniu to zapomnij w Polsce.
W Polsce, aby coś zrobić musisz należeć do jakiejś "bandy". Mieć znajomości, wszędzie. I powiem coś ciekawego. Jeden z przedsiębiorców poszedł na przetarg organizowany przez jeden z urzędów. Tylko wszedł, "znajomy" prezydenta urzędu od razu do niego skoczył. - " Co ty ku... tu robisz? I tak nie wygrasz przetargu!". Powiedział to na głos przy wszystkich. Nawet nie zająknął się.
Pojmujesz?
Czy ty myślisz, że w Polsce w urzędach urzędnicy, radni nie przeklinają? Klną jak szewc. Nauczyli się tylko jednego - robią to w swoim gronie. Od czasu do czasu coś przecieknie. Bez żadnych konsekwencji.
I na koniec kilka uwag. Nauczyłem się w Polsce pewnego schematu. "Jak widzę osobę kulturalną, staram się jej dorównać. Jak widzę chama to robię wszystko, aby go przewyższyć w tym. A wiesz mi, że doszedłem do wielkiej perfekcji." Inaczej każdy ciebie zgnoi. I niewiele osiągniesz.
Jest to bardzo przykre, smutne i często dołujące. Jednak tak wygląda polska rzeczywistość.
Niedawno jeden z wrocławskich dziennikarzy ukradkiem pokazał mnie taśmy z nagraniami niedopuszczonymi na antenę. Zgroza. Przeklinają niemalże wszyscy - policjanci, lekarze, posłowie, wyżsi urzędnicy, aktorzy, znani reżyserzy - niemalże całą śmietanka Polski.
Co z tym zrobić? Jak wykorzenić? Nie mam pojęcia.... - rzekł cicho.
Zdaję się, że coś dodał na koniec naszej rozmowy. Udałem, że nie słyszę.
Wiersz opowiada o tym jak zachować się przy jawnej niechęci przy stole