Ostatnie zawirowania na scenie politycznej odsuwają na bok kwestie gospodarcze. Na szczęście dla tych ostatnich, już od dłuższego czasu polityka i gospodarka poruszają się na osobnych torach. Niemniej jednak groźba przedterminowych wyborów lub trwanie rządu mniejszościowego nie jest korzystne, nawet w sytuacji wysokiego wzrostu gospodarczego, który to powinien być wykorzystany na przeprowadzenie szeregu reform finansów publicznych.

Data dodania: 2007-07-14

Wyświetleń: 4388

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 1

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ostatnie zawirowania na scenie politycznej odsuwają na bok kwestie gospodarcze. Na szczęście dla tych ostatnich, już od dłuższego czasu polityka i gospodarka poruszają się na osobnych torach. Niemniej jednak groźba przedterminowych wyborów lub trwanie rządu mniejszościowego nie jest korzystne, nawet w sytuacji wysokiego wzrostu gospodarczego, który to powinien być wykorzystany na przeprowadzenie szeregu reform finansów publicznych.

Proponuję garść informacji z ostatnich tygodni na temat stanu gospodarki.

Co powinno cieszyć?
- Bardzo wysoki wzrost gospodarczy w I kw. przekraczający 7%,
- Wysokie wpływy do budżetu, a tym samym rekordowo niski deficyt, mając na uwadze połowę roku.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w okresie styczeń 2007 – maj 2007 wpłynęło 98 mld zł, co daje kwotę o 20 mld zł wyższą niż w analogicznym okresie roku 2006. Tym samy deficyt spadł z 47% rocznego planu do 14%.
- Bardzo dobra koniunktura na giełdzie papierów wartościowych,
- Wysoki napływ inwestycji zagranicznych,
- Przyznanie Polsce i Ukrainie praw do organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r.
O ile tylko wykorzystamy daną nam szansę, korzyści wynikające z przygotowań będą służyć przez lata. Mam tu na myśli budowę autostrad, stadionów, lotnisk i bazy hotelowej.

Co powinno martwić.
- Z całą pewnością brak podejmowanych reform w finansach publicznych. Ostatnie zamieszanie na scenie politycznej po raz kolejny odsunęło reformy na bliżej nieokreślony czas.
- Wzrost wydatków z budżetu państwa o 10 mld zł w porównaniu z tym samym okresem 2006 r.
- Populistyczne pomysły prospołeczne w postaci: wypłat zasiłków, podwyższenia płacy minimalnej, podwyżek rent i emerytur oraz umożliwienie przechodzenia na wcześniejszą emeryturę setkom tysięcy pracowników (górnicy, nauczyciele).
- Coraz częstsze roszczenia kolejnych grup społecznych oczekujących podwyżek pensji, tylko w ostatnim czasie mamy strajk pielęgniarek i lekarzy.
- Podwyżki stóp procentowych (dwie w tym roku) i spodziewane kolejne będące odpowiedzią na rosnącą inflację.
- Wzrost zadłużenia Polski. To bardzo niepokojące zjawisko zwłaszcza w okresie wysokiego wzrostu PKB. Według danych NPB od 2000 roku zadłużenie Polski wzrosło z niespełna 80 mld EUR do 131 mld EUR, czyli prawie o 80%. Pomimo rosnących wpływów budżetowych, rząd emituje wciąż nowe serie obligacji.
- Niskie wpływy z prywatyzacji. Z zaplanowanych na ubiegły rok 5,5 mld zł zrealizowano 0,5 mld zł. Pozostałe 5 mld zł trzeba było pożyczyć w formie emisji obligacji. Co warte zauważenia, wiele firm z powodu zaniechania prywatyzacji traci na wartości i popada w coraz gorszą sytuację finansową.
- Emigracja zarobkowa liczona w setkach tysięcy złotych. Jak podawała ostatnio prasa, szacunki mówią o liczbie nawet 1,5 mln osób. Z sondaży prowadzonych wśród polonii nie płyną dobre wieści.
Około 50% emigrantów nie zamierza wracać do Polski. Przynajmniej w najbliższym czasie.
Bezpośrednim skutkiem emigracji jest brak rąk do pracy w wielu branżach.
- Szybki wzrost płac w połączeniu z brakiem rąk do pracy zwiększa koszty działalności wielu firm, z drugiej strony Polska z roku na rok będzie zmniejszać swoją atrakcyjność jako kraj z tanią siłą roboczą. Z upływem czasu zmniejszy to ilość napływających inwestycji zagranicznych na rzecz takich krajów jak Bułgaria i Rumunia, gdzie zarobki są jeszcze niższe niż w Polsce.

Jak wynika z powyższego powodów do obaw jest sporo. Z pewnością jest ich jeszcze więcej i każdy z czytelników znajdzie inne. Część z tych problemów odczuwamy już teraz, pozostałe będą narastać i dadzą o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, czyli przy spadku wpływów podatkowych.
Wówczas państwo, aby pokrywać swoje zobowiązania będzie musiało emitować obligacje. Długi zaś pozostaną do spłacenia przez kolejne pokolenia. Ale tym obecny rząd wydaje się zupełnie nie przejmować.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena