A najsilniejszą, najbardziej pierwotną potrzebą człowieka jest właśnie potrzeba więzi z drugim człowiekiem. Wiele pokoleń rodziców na całym świecie przez lata instynktownie zaspakajało tę potrzebę własnych dzieci. Ale też wielu rodziców dało się zwieść różnym „uczonym” teoriom i w ślad za nimi próbowało kształtować dzieci według własnych pomysłów. Najsłynniejszym szkodnikiem w tej dziedzinie był chyba J. B. Watson, autor słów: ”dajcie mi niemowlę, a zrobię z niego kogo zechcecie: lekarza, nauczyciela, inżyniera”. Według jego teorii, wychowywanie to tylko kwestia systematycznego i konsekwentnego wpajania dziecku prawidłowych nawyków. Twórca psychologii behawioralnej, pisał nawet o niebezpieczeństwie, wynikającym z nadmiaru matczynej miłości. Według niego ideałem byłoby, gdyby dzieckiem co tydzień zajmowała się inna piastunka. Marzył także o możliwości dowolnej zamiany matek. Na szczęście dla współczesnych i przyszłych dzieci rodzicielstwo oparte na przywiązaniu znajduje coraz liczniejsze uzasadnienia w wiedzy, jaką na temat prawidłowego rozwoju zdobywają liczni naukowcy i praktycy.
Pierwszą spójną teorię przywiązania stworzył i w 1969 roku przedstawił w swojej trylogii Attachment and loss (Przywiązanie i strata) John Bowlby. Sam był wykształconym psychoanalitykiem, ale w swojej teorii zintegrował odkrycia z wielu dziedzin nauki. Odwoływał się nie tylko do psychologii, ale też do etologii, biologii i teorii ewolucji. Uwzględnił aspekty behawioralne, poznawcze i emocjonalne przywiązania. Wśród innych psychoanalityków wywołał skandal twierdzeniem, że dziecko przywiązuje się do matki nie dlatego, że ta karmi go i pielęgnuje. W takim klasycznym ujęciu przywiązanie było rozumiane jako coś wtórnego do pierwotnych potrzeb dziecka. Natomiast według Bowlbyego tworzenie więzi samo w sobie jest najsilniejszą, instynktowną potrzebą każdego człowieka. To właśnie przywiązanie jest wypracowanym przez tysiące lat ewolucji sposobem, by z małego i bezradnego dzidziusia wyrósł szczęśliwy i spełniony dorosły.
Tak jak kwiat nie potrzebuje nakazów i zakazów, by wiedzieć, jak zakwitnąć i jak wydać nasiona, tak samo mały człowiek nosi w sobie całą informację o własnym rozwoju. Potrzebuje tylko sprzyjającego środowiska, aby ta wiedza mogła się urzeczywistnić. Tak jak kwiat potrzebuje odpowiedniej gleby, dostatecznej ilości wody i światła, tak dziecko potrzebuje uwagi, troski i miłości najbliższych. Opieka nad dzieckiem jest o wiele bardziej skomplikowana, a czasem wyczerpująca, niż doglądanie roślinki, ale ta metafora powinna nam uświadomić, że rozwój naszych dzieci nie od nas zależy. Jak pisał inny słynny psychoanalityk, Donald Woods Winnicott: „Każde dziecko rozwija się samoistnie i w każdym drzemie iskierka życia. Ten pęd do życia jest częścią dziecka; czymś, z czym się urodziło i co niesie ze sobą przez resztę życia w sposób, którego nie musimy rozumieć”. Pęd do życia i rozwoju jest u człowieka wrodzony.
My, dorośli, zazwyczaj przeceniamy własną rolę w wychowaniu dzieci. Mówimy: „nauka samodzielności”, „trening czystości”, podczas gdy naszym najważniejszym zadaniem jest nie przeszkadzać. Z drugiej strony, często zapominamy, jak bardzo bezradne jest ludzkie niemowlę. Bez naszej miłości i troski nie przeżyłoby nawet jednego dnia. Dlatego maleństwo, które płaczem wzywa swoją matkę, naprawdę walczy o życie. Warto też wiedzieć, że każde dziecko kocha swoich rodziców, jacy by oni nie byli. I w głębi serca pragnie spełniać ich pragnienia. Jeżeli tego nie robi, to nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że nie może lub nie potrafi. Powinniśmy się uczyć miłości od własnych dzieci.
Zapraszamy więc wszystkich do przygody, jaką może być odkrywanie wewnętrznego świata naszych dzieci. Do tego, jak pisał Carl Rogers, by zastawiać dla nich stół na uczcie życia, ale by nie wpychać im jedzenia do gardeł.
Rodzicielstwo oparte na przywiązaniu, albo inaczej naturalne rodzicielstwo, to wychowanie bez przemocy. Rodzicielstwo, które polega na rozpoznawaniu i zaspokajaniu potrzeb dziecka oraz wspieraniu go w samodzielnym rozwoju.