Pierwsze, co przyszło mi na myśl to wrodzony talent do przyswajania sobie języków obcych i tak zwane lekkie pióro. Przyszło mi również do głowy, iż tłumacz choć w pewnym stopniu powinien być erudytą. A i elokwencji nie powinno mu brakować. Nie trudno domyślić się, jak bardzo zdziwiłam się, gdy usłyszałam, że najważniejsze, by był on pokorny, odważny i ciekawy świata. Moim skromnym zdaniem najważniejsza jest przecież znajomość języka obcego. Po głębszym zastanowieniu się można jednak stwierdzić, iż mój rozmówca miał rację. Ciekawość świata wydaje się być oczywista.
Dla przykładu wspomniany tłumacz języka niemieckiego czy też dajmy na to chińskiego musi być bezustannie na bieżąco nie tylko z tym, co dzieję się w kraju języka, z którego lub na który tłumaczy, i z wszelkimi wydarzeniami na świecie. Nie tylko. Tłumaczenia wymagają bowiem od niego wszechstronnego rozwoju, zgłębiania tylu dziedzin, na ile mu sił wystarczy. W jakim celu? Tłumaczyć można wszystko. Od prywatnej korespondencji poczynając a na niezwykle skomplikowanych tekstach specjalistycznych kończąc. Kwestia ciekawości zdaje się być zatem wyjaśniona. Co natomiast z pokorą i z odwagą?
Po głębszym zastanowieniu sytuacja się rozjaśnia. Tłumaczenie to jazda na rowerze bez trzymanki i to z ogromną prędkością. Nowe dziedziny, niezbadane lądy i żadnych wskazówek. Człowiek jest zdany sam na siebie. Pokora? Trzeba nie lada wytrwałości i spokoju ducha, by podołać tłumaczeniu. Dlaczego? Tłumacz nie jest zauważany. Często też nie jest doceniany. Od niego się tylko wymaga. Rzadko się go docenia. Oczekuje się efektu i efekt ten się w sposób bezwzględny ocenia. Tłumacz musi znaleźć w sobie niezmierzone pokłady siły, by stawiać czoła wszelkim przeciwnościom. Krótko rzecz ujmując to siła charakteru czyni tłumacza.