Nie jest to nowinka, bo przepisy rozszerzające krąg spadkobierców ustawowych zaczęły obowiązywać w dniu 28 czerwca 2009 r. Okres obowiązywania nowych przepisów jest już jednak na tyle długi, że można pokusić się o ich ocenę w oparciu także o praktykę.

Data dodania: 2012-12-10

Wyświetleń: 3359

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Idea rozszerzenia kategorii osób uprawnionych do dziedziczenia jest, co do zasady, chwalebna. Odnoszę jednak wrażenie, że ustawodawca nie zachował stosownego umiaru w reformowaniu prawa i zaprezentował zbyt entuzjastyczne podejście do więzi rodzinnych łączących spadkodawcę ze spadkobiercami. U podstaw nowelizacji leżało przekonanie, że zbyt często do spadku dochodziła gmina lub Skarb Państwa. Z tego też względu rozszerzono krąg osób uprawnionych w sposób prawie uniemożliwiający dziedziczenie przez spadkobierców koniecznych (gmina, Skarb Państwa). Jeżeli chodzi o umożliwienie dziedziczenia przez dziadków, to uważam te zmiany za pożądane. W pozostałych przypadkach mam wątpliwości, czy nie są zbyt daleko idące.

Po pierwsze, zawsze istniała możliwość sporządzenia testamentu, który spowoduje dojście do spadku tych osób z dalszej rodziny (bliższa i tak była w kręgu spadkobierców ustawowych), które w mniemaniu spadkodawcy na to zasłużyły.

Po drugie, tak szerokie zakreślenie kręgów (klas) spadkobierców niesie za sobą także pewne niebezpieczeństwo. W obecnych czasach, częściej niż dawniej, w spadku znajdują się pasywa (łatwość zaciągania kredytów i pożyczek robi swoje). Oczywiście istnieje możliwość przyjęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza lub też odrzucenia spadku. Wcale nietrudno sobie jednak wyobrazić sytuację, w której dalszy krewny będzie miał świadomość, że wyprzedzający go krewni nie dziedziczą, ale nie będzie miał świadomości konieczności złożenia oświadczenia chroniącego go przed pełną odpowiedzialnością za długi w ustawowym terminie. Bierność powoduje przyjęcie spadku wprost (odpowiedzialność może przewyższać wartość odziedziczonego spadku – spłata długów odbywa się także kosztem własnego majątku). Przykładowo: w spadku po A jest mieszkanie warte 500.000 zł i dług o wartości 1.500.000 zł. O śmierci A została zawiadomiona cała rodzina. Bliżsi spadkobiercy odrzucili spadek i w końcu spadkobiercą został kuzyn A. Kuzyn A dowiaduje się na bieżąco o długach w spadku, o kolejnym odrzucaniu spadku, ale nie ma pojęcia, że on jest następny w kolejności (nie ma świadomości o swoim prawie do dziedziczenia). W takim przypadku przez swoje milczenie kuzyn A przyjmie spadek wprost i oprócz nabycia własności mieszkania, będzie musiał spłacić dług w kwocie 1.500.000 zł także z własnego majątku (bo majątek spadkowy na to nie wystarczy).

Komunikacja z dalszymi krewnymi często jest utrudniona, więc możliwość ostrzeżenia przed konsekwencjami przyjęcia spadku – ograniczona. Znowu można powiedzieć, że istnieje furtka – uchylenie się od skutków prawnych niezachowania terminu do złożenia oświadczenia, ale znowu – trzeba o tym wiedzieć i znów trzeba to zrobić w odpowiednim terminie. Problem jest praktyczny. Z jednej strony coraz częściej zgłaszają się do kancelarii osoby dziedziczące głównie długi i borykające się z problemem jak sprawę poprowadzić tak, żeby nie skrzywdzić członka rodziny. Z drugiej strony brak znajomości prawa jest tym bardziej dotkliwy, że w Polsce adwokat ma funkcję straży pożarnej (gasi pożar – wizyta u prawnika odbywa się, gdy problem już istnieje, a nie zanim jeszcze powstanie). Oczywiście ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi), ale szkody mogą być bardzo duże.

Po trzecie, rzeczywiste więzy rodzinne – uzasadniające według ustawodawcy tak szeroki krąg uprawnionych – z wujkami, stryjkami i ich rodzinami są często luźne lub w ogóle ich nie ma. Nie mówiąc o pasierbach-sierotach (dlaczego tylko ta kategoria pasierbów dziedziczy – trudno zrozumieć, nawet, a może zwłaszcza, po przeczytaniu uzasadnienia nowelizacji), z którymi spadkodawca w ogóle nie jest spokrewniony, a jedynie spowinowacony. Z tego punktu widzenia nie do końca przekonuje argument, że spadek powinien pozostać w szeroko pojętej rodzinie.

Na marginesie należy dodać, że w obowiązującym stanie prawnym istnieje luka – w przypadku dziedziczenia przez małżonka i jednego z rodziców (drugi z rodziców nie żyje), a braku rodzeństwa spadkodawcy i ich zstępnych, pozostaje ¼ udziału w spadku nieobjęta. Nie wiadomo komu ten udział miałby przypaść, skoro w takiej konfiguracji udział małżonka wynosi ½, a rodzica – ¼? Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi.

Moje uwagi krytyczne nie mają znaczenia o tyle, że przepisy obowiązują i nie pozostaje nam nic innego, jak je stosować. Z drugiej strony warto wiedzieć, że trzeba zachować daleko idącą ostrożność i nie cieszyć się od razu, jak się okaże, że odziedziczyliśmy spadek po kuzynie z drugiego końca Polski.

9.04.2011 r.

Wypada mi dodać, że luka prawna, o której pisałam wyżej, została wyeliminowana. Dnia 7 kwietnia  2011 r. Prezydent podpisał ustawę nowelizującą k.c. Między innymi został zmieniony art. 932 k.c. przez dodanie § 6. Ustawodawca rozstrzygnął, że „jeżeli jedno z rodziców nie dożyło otwarcia spadku i brak jest rodzeństwa spadkodawcy lub ich zstępnych, udział spadkowy rodzica dziedziczącego w zbiegu z małżonkiem spadkodawcy wynosi połowę spadku.” Zmiana wejdzie w życie w terminie 6 miesięcy od ogłoszenia ustawy w dzienniku ustaw (ustawa jeszcze nie została opublikowana). Należy pamiętać, że prawo nie działa wstecz, co oznacza, że stwierdzenie nabycia spadku otwartego w czasie sprzed wprowadzenia § 6 do art. 932 k.c. będzie się odbywało z pominięciem tego przepisu. Jedynym ratunkiem w tym przypadku może być analogia do zdania drugiego art. 932 § 2 k.c. – skoro przy nieustalonym ojcostwie spadkodawcy jego potencjalny udział dziedziczy matka spadkodawcy, to – na zasadzie analogii – przy zmarłym rodzicu spadkodawcy jego udział powinien dziedziczyć drugi rodzic spadkodawcy.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena