W sytuacji niemożności spłat zobowiązań każdy miałby prawo ogłosić tzw. upadłość konsumencką. Tego typu rozwiązania funkcjonują z powodzeniem na świecie, w tym w USA, gdzie przypadków upadłości są tysiące.
Polscy ustawodawcy chcąc pomóc naprawdę potrzebującym nie zabezpieczyli się niestety przed różnego rodzaju kombinatorami, którzy z pewnością będą próbowali skorzystać z nowych możliwości, jakie stworzy nowa ustawa. Takiego zdania są środowiska finansowe, np. Konfederacja Przedsiębiorstw Finansowych. Niedopracowana ustawa może być dla niektórych osób idealną furtką do uniknięcia odpowiedzialności za spowodowane nadużycia. Niektóre osoby świadomie zaciągać będą kredyty, przeznaczać je na prowadzenie działalności gospodarczej, po czym po serii operacji finansowych ogłoszą upadłość. Brak wystarczających instrumentów prawnych może ułatwić ukrycie tego, co tak naprawdę stało się z pieniędzmi.
Paradoksalnie obecne zapisy nie określają w jakiej sytuacji można ogłosić upadłość.
Pozostawiają przy tym pełną swobodę, co daje niebezpieczną furtkę do nadużyć.
Polska powinna iść śladem krajów Europy Zachodniej i czerpać z ich doświadczeń.
Upadłość konsumencka powinna być przywilejem tylko dla pewnej grupy osób dotkniętych określonym zdarzeniem jak utrata pracy, ciężka choroba uniemożliwiająca zarabianie lub śmierć bliskiej osoby i powstałe w związku z tym tarapaty finansowe. Istotną sprawą powinno być ograniczenie do jednorazowego skorzystania z takiej możliwości.
Obecny projekt umożliwia ogłaszanie upadłości aż trzy razy, podczas gdy w Skandynawii jest to możliwe raz, a w pozostałych krajach kolejna upadłość obwarowana jest licznymi przepisami.
Wszelkie luki prawne trzeba wykryć teraz, gdyż konsekwencje mogą być poważne.
Wraz z wejściem w życie ustawy można liczyć się z tym, iż na rynku powstaną specjalistyczne firmy, które za odpowiednią prowizję doradzą jak korzystnie zbankrutować, aby odnieść z tego tytułu zysk. Taka sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdyż tamtejsze prawo w pewnym momencie stało się zbyt liberalne. Dopiero w 2005 r. wprowadzono obostrzenia kto i na jakich warunkach może ogłosić upadłość. Przed ogłoszeniem upadłości klient jest dokładnie sprawdzany przez specjalne służby, czy aby zbyt lekkomyślnie nie popadł w długi, a teraz próbuje uciec od odpowiedzialności.
Obok doradztwa finansowego zyskalibyśmy nowy rodzaj usług. Oby nie okazało się, że bogaci unikną odpowiedzialności bo będzie ich stać na wynajęcie prawnika i wyszukanie stosownych luk prawnych.
Klienci mniej zaradni, którzy popadną w prawdziwe tarapaty będą pozostawieni sami sobie.
Przykład brytyjski z kolei pokazuje dobitnie, jak dotkliwe skutki może mieć powszechna możliwość ogłoszenia bankructwa. Skoro klient przestaje spłacać zadłużenie i chroni go prawo, w bankach narasta tzw. portfel złych kredytów. Za straty banków płacą zazwyczaj pozostali klienci, którzy muszą ponosić wyższe koszty za korzystanie z usług bankowych. Podobnie było w Stanach Zjednoczonych.
Ustawa ustawą, ale potrzebna jest edukacja. Uchwalenie ustawy to jedno, ale zapobieganie problemom klientów banków to drugie. W krajach zachodnich prowadzone są szkolenia z zakresu finansów osobistych, tak aby klient nie popełniał w przyszłości tych samych błędów. Biorąc pod uwagę niską wiedzę Polaków o finansach takie szkolenia powinny być wręcz obowiązkowe. Podstawowa wiedza o kredytach, stopach procentowych, czynnikach ryzyka walutowego itp. z pewnością przydałaby się wielu osobom.