Producenci lustrzanek wydają się być nieubłagani i w dalszym ciągu szukają oszczędności tam, gdzie oszczędzać się nie powinno. Jednym z elementów aparatu, który spędza sen z powiek wielu fotografów jest system automatycznego ustawiania ostrości.

Data dodania: 2008-12-17

Wyświetleń: 2359

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jeszcze dziesięć lat temu lekarstwem na niedomagający autofokus było kupno aparatu z wyższej półki, na co mogli sobie pozwolić tylko zawodowcy. Amatorzy zmuszeni byli pogodzić się z pierwotnym przeznaczeniem systemu AF, czyli elektronicznym asystencie nastawiania ostrości, który z założenia miał tylko pomagać, nie zaś być precyzyjnym narzędziem w ręku fotografa. Dzisiaj sytuacja jest o wiele gorsza, gdyż jak się okazuje nawet najlepsze i najdroższe na rynku lustrzanki potrafią nie miło rozczarować, gdy punkt ostrości z każdym szkłem wypada w innym miejscu.

Trend zmierzający do stopniowego obniżania kosztów produkcji sprawił, że precyzja wykonania takich elementów jak system autofokus zaczyna spadać. Efektem tego działania są co raz częściej pojawiające się problemy z poprawną pracą AF-u z obiektywami. Mniej restrykcyjna kontrola jakościowa spowodowała, że skompletowanie pary aparat-obiektyw wymaga osobistego udania się do sklepu i wybranie odpowiedniego szkła z kilku dostępnych. Do tej pory tylko taki zabieg gwarantował, że zakupiony przez nas obiektyw będzie prawidłowo współpracował z lustrzanką ustawiając ostrość tam gdzie trzeba.

Jak wspomniałem na początku producenci nie dają się przekonać, że sprawny system AF jest równie ważny jak dobrej jakości matryca. Wolą się skupić za to na elementach, które z marketingowego punktu widzenia są o wiele atrakcyjniejsze. W ten oto sposób, zamiast poprawić precyzję wykonania obiektywów i elementów AF rozwijają takie funkcje jak podgląd na żywo oraz stosują półśrodki w postaci oprogramownia służącego do własnoręcznej korekty autofokusa. Nawet z tego marnego środka zaradczego starają się stworzyć element walki z konkurencją rzucając raz po raz liczbami ilustrującymi jak wiele różnych obiektywów potrafi zapamiętać aparat i wprowadzić stosowną korektę podczas ostrzenia.

Problemy z poprawną pracą autofokusa to nie jedyny element systemu w którym programowo poprawia się niedoróbki. Innym przykładem może być także optyka, za której cyfrowe poprawianie konstruktorzy zabrali się dużo wczesniej. Wygięte jak poduszka budynki, krzywe wieże w każdym mieście, feeria barw na skraju kadru? To wszystko znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy procesor obrazu w aparacie zaczyna działanie. Niestety takie cyfrowe poprawianie niedoskonałości odbija się na tym, co dla bardziej zaawansowanych odbiorców jest istotne czyli plastyka obrazu. Analogiczna sytuacja ma miejsce w świecie urządzeń odtwarzających dźwięk, gdzie szybki rozwój technologii krzemowej zachęcił producentów do digitalizowania możliwie wszystkich elementów, które odpowiadają za przetwarzanie sygnału. Niestety w raz z obniżeniem kosztów produkcji jakość dźwięku z nowych urządzeń spadła do takiego poziomu, że kto był wrażliwszy na dźwięki i miał zacięcie elektronika sam zwijał cewki i wyszukiwał na elektronicznym złomie lampy budując własnoręcznie wzmacniacz lub radioodbiornik.

To na czym jedni producenci oszczędzają, inni starają się wykorzystać jako źródło zarobku. Przykładem firmy, która z niedoskonałości pracy innych próbuje czerpać profity jest RawWorkflow.com. Stworzony przez nią i opatentowany produkt o nazwie LensAlign PRO/LITE Focus Calibration System odpowiada zapotrzebowaniu jakie powstało, gdy w lustrzankach cyfrowych zaczęto implementować funkcję cyfrowej korekty pracy autofokusa. Przeznaczenie tego produktu jest banalnie proste: w mozliwie najbardziej przystępny sposób pomóc dokładnie skalibrować tandem aparat-obiektyw. Zbudowany z trzech tabliczek z nadrukowanymi wzorami i skalami pomaga ocenić kiedy wystepuje front-focus lub back-focus, a w najgorszych przypadkach jedno i drugie w obiektywach typu zoom. Sprzedawany jest w dwóch wersjach PRO oraz LITE odpowiednio za 139.95 oraz 79.95 dolarów przyda się szczególnie tym, którzy wymagają idealnej precyzji systemu AF i nacodzień posługują się różnymi nie selekcjonowanymi wcześniej obiektywami.

Patent firmy RawWorkflow chociaż kosztuje nie mało to może być przydatny i z powodzeniem można go zastąpić wydrukowaną w domu planszą, której darmowy wzór można znaleźć w sieci. Wprowadzana przez producentów aparatów funkcja cyfrowej korekty AF sama w sobie nie jest złym rozwiązaniem, ale nadal jest to rozwiązanie doraźne. Problem pozostaje więc nierozwiązany i nie zanosi się na to, aby wkrótce mógł zostać rozwikłany. Jeśli cięcia kosztów i niskie wymagania podczas kontroli jakościowych nadal utrzymają się, to nie jest wykluczone że przyjdzie nam wrócić do czasów, gdy ostrość dobierało się za pomocą dalmierzy, klinów i mikrorastrów.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena