Ale giną także z powodu zmniejszania się różnorodności biologicznej, gdy nie znajdują na zbyt wielu obszarach wystarczającej liczby roślin kwiatodajnych. I tu możemy im pomóc.
Przydomowe ogródki kwiatowe są cennym źródłem pożywienia dla pszczół, trzmieli i motyli. Wystarczy spojrzeć, ile tych pożytecznych owadów kręci się w ich pobliżu. Często są wręcz wypełnione brzęczeniem, a motyle stanowią w nich dodatkowe źródło kolorów. Nigdzie indziej owady te nie występują w takim zagęszczeniu.
Każdy kwiatowy ogródek pomaga owadom, lecz są takie, które pomagają bardziej. Nietrudno domyślić się, że zależy to od ich biologicznej różnorodności. Na przykład dla motyli rusałek pokrzywników konieczne jest pozostawienie kępy pokrzyw gdzieś w kącie, na których ich gąsienice będą mogły żerować. Także jak największa różnorodność samych kwiatów daje pokarm w różnych porach roku, oprócz tego, że oczywiście cieszy oko.
Warto też uświadamiać gospodyniom uprawiającym ogródki kwiatowe (jest to z reguły ulubione zajęcie właśnie kobiet), by pośród kwiatów sadziły te najbardziej „miododajne”. Chętnie to zrobią, gdyż są one z reguły także piękne, kolorowe i pachnące. Będą to więc róże, macierzanka, nagietek, lawenda i wiele innych.
Także w mieście, zwłaszcza na bardziej zielonych jego obszarach, kwitnący ogród przydomowy jest błogosławieństwem dla owadów. Widzę to po ogródku mojej Mamy, zlokalizowanym właśnie w zielonej dzielnicy wielkiego miasta. Latem jest on wręcz okupowany przez różne gatunki motyli, a wcale nie jest duży – zaledwie parę metrów kwadratowych...
Kto nie ma i takiego skrawka ziemi do dyspozycji, może wysadzić kwiaty w skrzynkach na oknie czy na balkonie. Będzie to miało znaczenie nawet na blokowisku, jeśli w pobliżu są tereny zielone. Owady, kierując się zapachem kwiatów, przylecą do nich. A przy tym jakież to urozmaicenie betonowego krajobrazu i jaka radość dla oczu, nie tylko własnych, ale i sąsiadów...
O ile jednak idea ochrony motyli nie wzbudza na ogół większych kontrowersji, to inaczej bywa w przypadku „niebezpiecznych” pszczół i trzmieli. Jeżeli nawet jednak boimy się owadów, a zwłaszcza ich jadowitych żądeł, to musimy pamiętać o znacznie większych pożytkach płynących z ich istnienia. Są to wszelkie owoce w sadzie, rosnące dzięki zapylaniu przez nie kwiatów. Czy potrafimy wyobrazić sobie bez nich nasze życie?
Coś o tym powiedzieć mogą ludzie w tych rejonach świata, szczególnie Azji, gdzie praktycznie wyginęły już trzmiele i pszczoły. Oni poświęcają wiele dni i tygodni pracy na ręczne zapylanie drzew owocowych pędzelkami z piór ptasich. Czy chcemy pracować tak jak oni? Czy wolimy jednak raczej, by owady za darmo robiły to dla nas?
Myślę, że aby uniknąć takich wyczerpujących zajęć (i aby skosztować czasem pysznego pszczelego miodu), warto narazić się na teoretyczne niebezpieczeństwo spotkania z owadzim żądłem. Teoretyczne, bo w praktyce owady bez powodu nie żądlą. Wystarczy starać się ich nie rozdrażniać po prostu.