Zaręczyny to jedno z najwspanialszych, najbardziej wzruszających i najromantyczniejszych wydarzeń w życiu każdej pary. Raczej nie ma osoby, która nie zgodziłaby się z tym stwierdzeniem, chyba że… np. historycy, którzy historię niejednych zaręczyn znają aż za dobrze. 

Data dodania: 2017-06-13

Wyświetleń: 1145

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Zaręczyny dawniej i dziś

Pomimo tego, że każdy z nas marzy o płomiennej miłości, wspaniałym ślubie oraz przysłowiowym „żyli długo i szczęśliwie”, w początkach ery nowożytnej aż tak romantycznie i cukierkowo nie było… Jesteś mężczyzną i właśnie planujesz oświadczyć się swojej wybrance? A może jesteś kobietą i wiesz ze sprawdzonych źródeł, że zbliża się wielka chwila, w której padnie to najważniejsze pytanie, na które z chęcią odpowiesz „tak”? Sprawdź już teraz, jak dawniej wyglądały zaręczyny i z czym się wiązały!

Bez miłości?

Oczywiście nie można generalizować i w iście dramatyczny sposób stwierdzić, że dawniej związki nie rodziły się z prawdziwej miłości. Takie sytuacje jak najbardziej się zdarzały, niemniej zaręczyny i ich następstwo, czyli małżeństwo, służyły przede wszystkim interesom. Poprzez ślub dwojga ludzi dochodziło do połączenia całych rodzin, a nawet państw, które czerpały z takiego układu rozmaite korzyści. Ostatecznie to rodzice panny młodej decydowali o tym, czy dojdzie do ślubu.

Zrękowiny, bo takim mianem dawniej określano zaręczyny, były niezmiernie ważnym i doniosłym wydarzeniem – swego czasu stawianym na równi ze ślubem. Ponadto przez długi czas zaręczyny objęte były określonymi przepisami prawa. Podpisywano umowę zaręczynową, a jej złamanie przez którąś ze stron – jeśli miało miejsce bez wyraźnego powodu – upoważniało tę pokrzywdzoną do dochodzenia zadośćuczynienia na drodze sądowej.

Z biegiem czasu forma i wartość zaręczyn się zmieniała. W końcu za ich zerwanie przestały grozić jakiekolwiek kary. Niemniej nadal było to wydarzenie ważne, wymagające stosownej oprawy. Przede wszystkim potencjalny kandydat na męża musiał najpierw poprosić o zgodę ojca swojej wybranki. Jeśli owej zgody nie było, młodzi nie mogli tak po prostu zbagatelizować tej decyzji. Stąd też dawniej tyle romantycznych ucieczek kochanków i potajemnych ślubów. Obecnie i od tego jeszcze do niedawna żywego zwyczaju odchodzi coraz więcej młodych ludzi. Mężczyzna oświadcza się kobiecie i dopiero kiedy zostaje przyjęty, młodzi informują rodzinę i przyjaciół, a innymi słowy, stawiają ich przed faktem dokonanym.

Pierścionek z brylantem jako… zabezpieczenie?

Obecnie oświadczający się mężczyzna nie musi już wpłacać żadnego zadatku na rzecz przyszłej żony, ale i tak nie jest ona „stratna”, bowiem już tradycją stało się wręczanie pierścionka zaręczynowego w trakcie oświadczyn. Bardzo często jest to pierścionek z brylantem. To niezwykle romantyczny gest i wspaniała pamiątka na całe życie. Ale czy na pewno?

Teraz być może tak, ale jak się okazuje, historia pierścionka zaręczynowego wcale nie jest tak romantyczna. Wszystko zaczęło się w Ameryce. Kiedy zniesiono wszelkie możliwe umowy i kary dla nieuczciwych narzeczonych, strona pokrzywdzona – chodzi tu przede wszystkim o kobiety – nie mogła dochodzić zadośćuczynienia za poniesione „straty moralne”. W przypadku zerwania zaręczyn kobieta zostawała z niczym lub ze zszarganą opinią, jeśli wydało się, że do zbliżenia między kochankami doszło jeszcze przed ślubem. Tradycja wręczania pierścionka narodziła się mniej więcej w latach 30. ubiegłego wieku. Z racji tego, że był to najczęściej pierścionek z brylantem, przyszła żona zyskiwała pewnego rodzaju zabezpieczenie. Oczywiście, wedle niepisanej umowy, kobieta powinna zwrócić pierścionek, jeśli zdecydowała się zostawić ukochanego. Kiedy natomiast to ona była „wystawiana do wiatru”, na otarcie łez zostawał jej zawsze piękny, szlachetny kamień…

Licencja: Creative Commons
0 Ocena