Wschodzące słońce różowiło nieruchome wody zatoki. Wzdłuż brzegu ciągnęła się smuga mgły, a nad nią, jakby z kłębów pary, wyłaniały się wieże i mury sołowieckiego kremla.

Data dodania: 2016-06-30

Wyświetleń: 999

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

OPOWIADANIE

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

W promieniach słońca lśniły białe dzwonnice wznoszące się nad murami.Taki sam widok odbijał się w lustrze Zatoki Pomyślności – bramie wjazdowej do złowieszczego i tajemniczego obozu-więzienia, dokąd przywieziono nas 1 września 1935 roku na dawnym klasztornym parowcu „Przodownik”.

Byłem ciekaw, co dzieje się na tej tajemniczej wyspie. Po drodze mówiono mi, że na Sołówkach ludzie bywają różni. Zdarzają się wśród nich wyrafinowani przestępcy: szpiedzy, bandyci, przemytnicy, a także członkowie związku burżuazyjnych przemysłowców i przeróżne „odpryski Rosyjskiego Imperium”.

Jak ja przeżyję tu całe trzy lata? – myślałem. – To ponad tysiąc dni. Jaką pracę dostanę? Czy będę miał dostęp do książek? Czy będę mógł się uczyć, by zdać egzaminy z zakresu szkoły średniej? Z jakimi „żelaznymi maskami” przyjdzie mi się tu spotkać?

Oczekiwanie czegoś nadzwyczajnego i dziecięca ciekawość górowały nad wszystkimi innymi odczuciami. Dlatego ja, z pozycji swoich piętnastu lat, nie patrzyłem w przyszłość tak pesymistycznie jak moi dorośli towarzysze podróży na pokładzie „Przodownika”, chociaż od czasu swego aresztowania, to jest od 5 maja 1935 roku widziałem już tyle potworności i obrzydliwości, przeżyłem tak wiele stresów, że niejednemu starczyłoby tego na całe długie życie.

Pierwsze setki skazanych stanowili głównie wysocy urzędnicy Im­perium, oficerowie, arystokraci, którzy jednak nie występowali czynnie przeciw władzy radzieckiej (tych najaktywniejszych od razu rozstrze­lano). Tę grupę uzupełnili później przedstawiciele partii rewolucyjnej, którzy nie doszli do porozumienia z bolszewikami. Później dołączyli do niej również zwolennicy NEP–u 5.

Pod koniec lat 20. w obozie skończyła się idylliczna atmosfera, powo­dowana przewagą inteligencji i arystokracji. Zaczęto przywozić coraz wię­cej kryminalistów, którzy terroryzowali „politycznych” i „bielaków” (by­łych żołnierzy Białej Armii). Zaostrzył się obozowy rygor. Zmuszano ludzi do pracy bez względu na wiek czy stan zdrowia. Pogorszyło się wyżywienie.

Kierownictwo łagru powierzyło niższe stanowiska wielu „gospo­darczym” (kryminalistom, skazanym za przestępstwa gospodarcze i oby­czajowe: kradzieże, gwałty, rozboje itp.). Ci „zwierzchnicy” szaleli. Zimą zmuszali do przelewania wody z jednej przerębli do drugiej, a potem mie­rzyli poziom i oskarżali „podwładnych” o niewykonanie normy, skazując ich na karne racje żywnościowe. Latem sadzali nieszczęśników na kopce mrówek, przywiązywali na noc do słupów na karmę dla komarów itd. Nawet Gorki przyjechał tutaj z komisją śledczą, ale niewiele to pomogło.

Cytat pochodzi z książki Jurija Czirkowa „Człowiek z nieludzkiej ziemi”, tłum. Aniela Czendlik, Wyd. Von Borowiecky.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena